środa, 30 stycznia 2013

Kolorowy wpis, co się tli i brokaci, neonami po oczach.

Ktoś od dwóch dni mnie napastuje. Wydzwania do mnie numer prywatny, który nie odbieram z zasady. Po prostu nie wiem kto dzwoni, a przy tym nie mam pewności czy to jakaś osoba, z którą aby na pewno "mam ochoty rozmawiać". Zatem jeżeli ten ktoś, po drugiej stronie myśli, że w końcu odbiorę, to źle myśli. Nie ma takiej kurwa opcji. Ale chyba będzie już zniechęcony, bo dziś odrzuciłem połączenie, a skrzynka pocztowa nie poinformowała mnie, że mam nagraną jakąś wiadomość. Życie!
Ogarnął mnie szok. Byłem dziś na bardzo miłym spotkaniu, na którym na samym początku nastawiałem się na jakiś opierdol, za bliżej nieokreślone "coś". Okazało się jednak, że zdobyłem zaufanie i ta osoba chciała ze mną najzwyczajniej w świecie porozmawiać, a może nawet się doradzić. Bardzo mi miło, tym bardziej, że zmotywował ją do tej rozmowy mój blog i to o czym na nim pisze. Osoba chciała po prostu się odnieść do pewnego postu i powiedzieć co leży jej na wątrobie. Ja strasznie szanuje takie zachowania z czyjejś strony i zawsze mnie to przekonuje do danej osoby. Naturalnie w jakimś tam stopniu. Jednak spóźniłem się, przez panujący "potop" na ulicach. Jak zwykle dotarcie w umówione miejsce zajmuje mi nie więcej jak 10 minut drogi, to dziś lazłem chyba około 20. Dodatkowo wszystko się pode mną zapadało, miałem nawet wrażenie, że sam chodnik też.

(The Horrors - Still Life)

Nie wiem dlaczego, ale przypomniało mi się niedzielne spotkanie z moją ex. Ramona, choć przedstawia się jako "Łamona" (mam nadzieję, że tego nie czyta, bo będzie, że napieredalam się z jej wady wymowy, choć pewnie i tak jej podeślę link do tego co piszę). Było bardzo fajnie, co prawda chciałem ją wyciągnąć na spacer o godzinie 16, ale była jeszcze w piżamie. Stwierdziła zatem, że na pewno nie wyjdzie bez prysznicu, więc zawołała mnie na górę, bym poczekał u niej w pokoju. Jak to ona, kazała mi się rozgościć i zapytała czy chce wejść na facebooka. Gdy odparłem, że nie za specjalnie wzięła pierwszą lepszą książkę z półki, tj. przepisy czekoladowe i powiedziała "to sobie poczytaj, pooglądaj obrazki", a sama wyszła z pokoju z ręcznikiem do łazienki. Zacząłem się śmiać z tej sytuacji, przejrzałem książkę bardzo na szybko, po czym zauważyłem, że nie wylogowała się ze swojego facebookowskiego profilu. Nie mogłem się powstrzymać i ustawiłem jej status; "Cześć, jestem Ramona i jestem jeszcze zaspana. Właśnie idę pod prysznic. Ktoś chętny?". Zdobyłem kilka lajków, a raczej ten status i komentarze zainteresowanych. Gdy wróciła, a była w łazience tylko 10 minut, przysięgam(!) i zobaczyła ten status, zaczęła się śmiać, a następnie stwierdziła, że jestem debilem. Norma. Koniec końców, zostaliśmy w domu, wypiliśmy kilka herbat, wypaliliśmy wspólnie kilka papierosów. Co 15 minut męczył ją sms`ami jej amant, za którego (znowu) kazałem jej się brać. Kurdę, chyba mam jej jakieś zaufanie i ogólnie jej szacunek, bo mnie zawsze słucha w tych kwestiach. Poza tym, z częstotliwością co 30 minut (a byłem u niej dobre półtorej godziny) pisał do niej coraz to inny gość, którego słabo kojarzyła, a który ewidentnie miał na nią chrapkę. Zacząłem się z niej oczywiście śmiać, że jest łamaczką serc. Ale szczerze powiedziawszy, to jakoś mi pochlebia, że inni faceci są nią zainteresowani, a ja miałem możliwość z nią być. Hiehie... Samoocena zdecydowanie w górę! Tylko, że ona niestety nie potrafi być czasem kutasem, a życie niestety, czasem tego od niej wymaga. Na całe szczęście, ja zawsze gdzieś tam jestem, więc pomagam jak tylko mogę i staram się dobrze doradzić. Nie skłamię mówiąc, że to jest moja najlepsza ex, z którą w tej chwili mogę rozmawiać o wszystkim i powiedzieć jej wszystko. To już druga osoba w moim życiu, której tak ufam. Uwielbiam z nią spędzać czas.

A z tego mam bekę!
Słowa wpisane w google, w danym dniu, które pozwoliły temu komuś odnaleźć mój blog. Szczerze powiedziawszy te, które podkreśliłem (PAINT! - jedyny program "graficzny", który umiem obsługiwać), osobiście mnie rozłożyły na łopatki.
A tu bodajże tzw. "wszystkie". Także okazuje się, że mam na tym blogu różowe kurtki. Ktoś chętny? Nie drogo.

4 komentarze:

  1. to dobrze o Tobie świadczy, że nadal utrzymujesz dobry kontakt ze swoją byłą. mało kto tak potrafi ;)

    a kurtałkę bym wzięła od Ciebie, gdyby nie była różowa ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I własnie tego nie rozumiem. Dlaczego goście po zerwaniu, nagle nazywają dziewczyny sukami, dziwkami, ect., skoro miesiąc wcześniej byli w nich "zakochani"? Chyba trzeba być ograniczonym.

      A kurtałki Ci nie dam, bo nie mam. :P

      Usuń
  2. Też bym chciała mieć takiego przyjaciela, który poczeka jak się pójdę wykąpać:D listopadowa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znajdzie się ktoś jeszcze, jeżeli tylko zaprosisz tą osobę do siebie, zrobisz jej herbatę, dasz przepisy na czekoladowe ciastka, a sama ładnie przeprosisz i powiesz, ze musisz iść pod prysznic. :)

      Usuń