czwartek, 19 grudnia 2013

meeeeh...

Dobra, pochwalę się, bo ponoć jest dobry. Przedmiot na studiach (jakim jest emisja głosu), zmusił mnie bym wyciągnął to i owo z szuflady.



Tartarowskie opowieści


Pochłonął mnie ogień pustki wraz
z zerwaniem koralików na różańcu Maryjnym.
Zawisłem wtedy na krzyżu zamętu,
brodząc stopami w bagnie neonowych lakierów
do paznokci czy krzyków bezcenzuralnej mody.

Pamiętam narodziny i chrzest,
jakby to było wczoraj.
Ojciec uczynił znak krzyża na mej głowie, kroplami
święconej wódki, a matka po narodzeniu
ukryła przed zgrozą istnienia w żelaznym śmietniku.

Dosięgłem wtedy nie nieba i nie nienieba,
lecz rzeczywistości, w której wychowały mnie
śmierdzące ulicznice z kanałów
i brzydkie szczury czekające w świetle latarń
na swoich klientów.

Porzygałem się troszkę, gdy zobaczyłem, że
podczas Pierwszej Komunii, człowiek,
któremu oddaje cześć i chwałę,
a on oddaje cześć i chwałę memu portfelowi,
wyciera swe nasienie w stułę.

„I odpuść nam nasze winy”
- jako ja - człowiek - nie potrafię
odpuścić sam sobie,
a wówczas zostaję okrzyknięty
Antychrystem. 




***


(My Robot Friend - Robot High School)


...

niedziela, 8 grudnia 2013

Życie to iluzja, imaginacja. A ze mnie chujowy iluzjonista.







































































"Love is to die, 





love is to not die,





love is to dance.
love is to dance.





























love is to die,






Love is to not die,
Love is to dance,






love is to dance and dance,





























love is to die.
why did you not die.






why don`t you,






Why don`t you dance and dance,
and dance,





















and dance,


























..."








sobota, 7 grudnia 2013

Mam nałóg filmowy



Uwielbiam to zdjęcie i tego typa. Mimo, że filmy z nim są "idiotoodporne"! Lekkie, nic nie wnoszące, idealne przed snem.
 I to pewnie przez to, że w filmach, w których gra, zdradza przeszłość ze swojego życia prywatnego.

  • W "Murder on the Orient Express" podróżującego wraz z konkubiną i w pewnym momencie mówi, że od roku nie jest w związku małżeńskim. Film ten jest z 1974 roku, a w 1973 Sean się rozwiódł. 
  • W "Rising Sun" pada pytanie do Johnna Connora, w którego się wciela; "John, skąd pochodzisz?". "Ze Szkocji" - odpowiada Connery, co także się zgadza. 
  • W "Diamonds Are Forever", gdzie odgrywa nieśmiertelnego agenta 007, na pytanie Sir Donalda czy był na urlopie, odpowiada, że to nie był urlop, ale jest zadowolony. Otóż Connery nie zgodził się zagrać w poprzedniej części Bonda ("On Her Majesty`s Secred Service"), gdzie zastąpił go w tej roli George Lazenby.
  • W "Medicine Man" znów mówi, że jest ze Szkocji. 
Ale nie chciał zagrać Gandalfa w "Lord of the Rings" ani gościa, który daje temu nowemu Bondowi (Daniel Craig) gadżety.

***

(Jerry Goldsmith - Arthur`s Farewell)

...

piątek, 6 grudnia 2013

Rekonwalescencja? Na pewno nie.

Jestem chory. Od dwóch jebanych tygodni. Mam już drugi antybiotyk i chuja z tego. Kaszle ciągle jak pojebany. Ehhh... chociaż tyle, że nie trawi mnie już gorączka. A momentami było naprawdę hardcorowo, szczególnie kiedy mi pulsowały ściany w pokoju. Nie wspominając już o tym, że słyszałem ciszę, a raczej buczenie wśród ciszy, dochodzące wprost z mojej głowy. Odgłos ten jest nie do zniesienia, odgłos niczego, wywołany przez wysoką gorączkę i słyszalny tylko w trakcie jej trwania.W każdym razie nie polecam.

(Hans Zimmer - Waters of Irrawaddy) 

Tak, meczę dziś cały dzień twórczość Hansa Zimmera, ale bardziej utwory z filmów, których nie znam, a co za tym idzie, z filmów, których nie widziałem. I powiem szczerze, że soundtracki te mnie przekonują na tyle, ze powiększyła się lista moich filmów, które chciałbym zobaczyć. I zrobię to. 

***

Wisława Szymborska - "Cień"

Mój cień jak błazen za królową.
Kiedy królowa z krzesła wstanie,
błazen nastroszy sie na ścianie
i stuknie w sufit głupią głową.

Co może na swój sposób boli
w dwuwymiarowym świecie. Może
błaznowi źle na moim dworze
i wolałby się w innej roli.

Królowa z okna się wychyli,
a błazen z okna skoczy w dół.
Tak każdą czynność podzielili,
ale to nie jest pół na pół.

Ten prostak wziął na siebie gesty,
patos i cały jego bezwstyd,
to wszystko, na co nie mam sił
- koronę, berło, płaszcz królewski.

Będę, ach, lekka w ruchu ramion,
ach, lekka w odwróceniu głowy,
królu, na stacji kolejowej.
Królu, to błazen o tej porze,
królu, położy sie na torze.

niedziela, 17 listopada 2013

Czasami jest tak, podczas podroży, że wędrowiec można wybierać spośród dróg. Jednak, która droga jest tą właściwszą, bądź lepszą? Żadna! Obie dokądś prowadzą, obiema już ktoś kiedyś podążał i w końcu, obie są różne, jednak obiema podążyć nie można. Pytanie tylko gdzie ja chcę dojść? Oczywiście, żadna nie jest łatwa, przy obu zedrę sandały. Ale gdzie iść? Nie wiem, dlatego usiądę teraz na kamieniu chwilę i zastanowię się, a to pytanie będzie obijać się echem o ściany mej duszy.

Ojć, Trochę pokomplikowało mi się wszystko. 
Życie, głowa, mózg, ręka, stopa
- umrę. 

(Czerwone Gitary - Jesień idzie przez park)

Zakochałem się w poezji T. Micińskiego.


***


Tadeusz Miciński - "Nokturn"

Las płaczących brzóz
śniegiem osypany,
pościnał mi mróz
moje tulipany.
Leży u mych stóp
konająca mewa -
patrzą na jej trup
zamyślone drzewa.
Śniegiem zmywam krew,
lecz jej nic nie zgłuszy -
słyszę dziwny śpiew

w czarnym zamku duszy.

środa, 13 listopada 2013

Jest spondżi...

Dzisiejszy dzień był zabawny! Cały dzień zlewam ze wszystkiego.


(The Kills - Fuck The People)

Niesamowite jak tekst utworu może dużo powiedzieć za człowieka i jak bardzo można go odnieść do sytuacji z życia wziętych. : ) 


***

Czesław Miłosz - "Dar"

Dzień taki szczęśliwy.
Mgła opadła wcześnie, pracowałem w ogrodzie.
Kolibry przystawały nad kwiatem kaprifolium.
Nie było na ziemi rzeczy, którą chciałbym mieć.
Nie znałem nikogo, komu warto byłoby zazdrościć.
Co przydarzyło się złego, zapomniałem.
Nie wstydziłem się myśleć, że byłem kim jestem.
Nie czułem w ciele żadnego bólu.
Prostując się, widziałem niebieskie morze i żagle


czwartek, 7 listopada 2013

Chrupaj wafla ryżowego!

Ogarniam,
wracam
do
pionu...
Chyba!

(Marduk - Blutrache)

Nakurwiam ostatnio sam black. Nie wiem, może to przez pogodę. Co prawda chodzę trochę podkurwiony na wszystko i wszystkich, ale ogólnie pozytywnie. 
Dziś przeżyłem zajebisty wieczór z moim najukochańszym Rudzielcem. Ten wymyślił sobie na urodziny, bym upiekł mu ciasto. Uczyniłem to! Po powrocie z szału zakupów i uczelni, wziąłem się do pieczenia. Zwykła babka, ale zawsze coś. Co do prezentu, babka nie jest bynajmniej ostateczną formą tego, co ode mnie dostanie. Nie zaprzestanę na niej. Mam już prezent i mam nadzieję, że jej się spodoba. Tym bardziej, że dla mnie jest on bardzo sentymentalny.
Co się tyczy samego wieczoru, oglądaliśmy po raz setny "Dziennik Bridget Jones" sącząc winko z lampek. Oczywiście nie zabrakło także fajek i herbaty. Było mega!

środa, 30 października 2013

Nie czekaj...

Gdy szydzę i kpię z innych ludzi, przytakują mi, poklaskują, wręcz towarzyszy temu zjawisku owacja. Gdy jednak komuś zaczynam współczuć, robię coś dla drugiej osoby, spotykam się z szyderą ze strony innych. Człowiek jest zaiste najgorszym ze zwierząt. Ewolucja nas popsuła. Bóg stworzył nas dla zabawy. Gdybym Nim był, też stworzyłbym człowieka, by móc się pośmiać.

(Bonobo - Don`t wait)

Nie ogarniam. Po prostu. Ale dalej się kręcę i staram się nie tracić dobrego humoru. 


***


Zbigniew Herbert - "Klasyk"


Wielkie drewniane ucho zatkane watą i nudziarstwami 
Cycerona. Wspaniały stylista - mówią wszyscy. Nikt już 
dzisiaj takich długich zdań nie pisze. I co za erudycja. 
W kamieniu nawet umie czytać. Tylko nigdy nie domyśli się, 
że żyłki marmuru w termach Dioklecjana to są pęknięte 
naczynia krwionośne niewolników z kamieniołomów. 

poniedziałek, 21 października 2013

"W labiryncie życia sztuczek swego zamku poszukują ludzkie klucze. Pośród zmyłek i nauczek włóczędzy prawdy do przeznaczenia błądzą."

"(...)we wnykach."

(Bisz - Wnyki)

Przeszłość; 

Przypominam sobie wiele rzeczy z mojego życia.
Popełniłem mnóstwo błędów i czynów, których teraz mam pełne prawo się wstydzić. A na pewno mogę wstydzić się zaniedbania kilku kontaktów, których już nigdy nie uda mi się odbudować (chociaż tyle, że mam tego pełną świadomość). Człowiek jest zabawną istotą, niszczy i tworzy wpadając bezustannie we wnyki rozstawione przez los. Zastanawia mnie czy istnieje choćby jedna osoba w pełni zadowolona ze swoje życia, która naprawdę nie żałuje ani sekundy. Często ktoś mówi "niczego nie żałuję" - ale czy aby na pewno? Szczerze powiedziawszy nie wydaje mi się. Musiałaby być w pełni egoistą, egocentrykiem, a chyba nie ma takich ludzi, którzy martwiliby się tylko i wyłącznie o swoje dupsko. Jeżeli jednak istnieje, musi być nieludzka do tego stopnia, że nawet nie spojrzała pod nogi, gdy miażdżyła swoimi stopami skronie trupów po których przeszła. Da się tak? 
Ja osobiście żałuję. Żałuje wielu rzeczy, mniej i bardziej istotnych. A chyba nie powinienem, bo to właśnie one miały wpływ na to, jakim jestem teraz człowiekiem. Coś w stylu "mądry Polak po szkodzie", jednak nie do końca... Szczerze powiedziawszy gdy patrzę na siebie tego z przeszłości, zbiera mi się na wymioty. I to chyba dobrze, że widzę siebie tylko oczyma wyobraźni, bo gdybym widział naprawdę, rzygałbym dalej niż widzę.

Przyszłość;

Przeraża mnie do tego stopnia, że nie potrafię sobie jej wyobrazić.
Jest wiele rzeczy, które bym chciał, a których nie mogę mieć. Teraz przychodzi mi na myśl tekst utworu Bisza (B.O.K.) "Wilk chodnikowy"; "Coraz częściej się upewniam, że marzenia są po to, by się nie spełniać, bo nie świata tyczą, ale serca". Na dłuższą metę nie można przyjmować, że "panta rhei", bo jeżeli nie będę myśleć już teraz o swojej przyszłości, to kiedy? Ok, rozumiem, że "rzeka płynie" i wszystko jest w porządku, ale jak długo? Moim zdaniem przyjmowanie tej idei jako życiowej, jest nieodpowiedzialne i najzwyczajniej w świecie ssie. Osobiście mam wrażenie, że gdy maksymalnie korzystam z życia, coś przecieka mi między palcami. Coś ulotnego i ważnego zarazem. Wiem, to istny paradoks, ale może ja jestem paradoksem? 
Zastanawiam się czy istnieje coś takiego jak przeznaczenie? Czy nasza droga i decyzje, które podejmujemy, są odgórnie już zaplanowane, a my tylko "odgrywamy swoje role"? Przerażająca myśl. 

Teraz;

Nie ogarniam!
Ludzi, bytu, egzystencji, funkcjonowania społeczeństwa, przyswajania moralności i jej zatracania, procesu kreacji, kontaktów międzyludzkich, uczuć. Jestem nieprzystosowany do funkcjonowania, życia, realności. Nie, nie chodzi mi teraz o to, że zamknąłem się w wirtualnym świecie (internet), ale bardziej zamknąłem się w swoim własnym, zbyt ciasnym świecie głowy i po prostu nie ogarniam. Wszystko mnie przeraża do tego stopnia, że wyolbrzymiam, hiperbolizuję. A gdy to robię, zaczyna mnie to przerastać. Do tego stopnia, że zatracam się i ginę gdzieś bez sensu w samym sobie. Czuję się zajebiście maleńki w porównaniu z ogromem rzeczywistości i całego świata. Nawet nie chcę już myśleć o wszechświecie... 

(L.U.C - Otucha Ducha Stumostów)

Dobra, wystarczy już tego pierdolenia. 

niedziela, 20 października 2013

Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie?

Co za chamstwo. Jakiś rok temu zaginęły mi dwie pozycje z półki, tj. książka S.Kinga "Smętarz dla zwierzaków" i T.Piątka "Heroina". Musiałem je komuś pożyczyć, ale ta osoba (bądź te osoby), nie jest (są) łaskaw mi ich oddać. A to o tyle wkurza, że książka Tomasza Piątka była moim prezentem urodzinowym od siostry. Ma dla mnie ogromną wartość sentymentalną, gdyż na stronie tytułowej były życzenia. A jakby jeszcze tego było mało, książkę dostałem na osiemnastkę.
Jakiś czas temu udostępniłem status na facebooku, że poszukuje tych książeczek, ale nic to nie dało. Tylko część znajomych w jakiś głupkowaty sposób skomentowało, że "Gravenus poszukuje swojej działki hery, grubo" i tyle. Teraz mam już drugi poziom desperacji, gdyż wysyłam prywatne wiadomości do kogoś, komu mogłem owe rzeczy powierzyć (w zaufaniu i nadziei, że zwróci mi moje skarby). Ale okazuje się, że strzelam ślepakami. Wkurzam się!
Chcę do jasnej cholery moje książki!
A lista osób, którym mogłem cokolwiek pożyczyć, wcale nie jest długa. Nie jestem w stanie dać na przechowanie rzeczy osobie, której w jakimś stopniu nie ufam.

(The Chemical Brothers - Keep my composure)

Ludzie z roku dostali mi się do bloga. Tylko po chuj?!

piątek, 18 października 2013

środa, 16 października 2013

***

Studia, stuudia i jeszcze raz stuuuudia! Dają mi maksymalną satysfakcję. Serio! Nie jest łatwo, ale kosmosu też nie ma. Bardzo mi się podoba kierunek, na którym jestem i bardzo lubię moją grupę, z którą mam zajęcia. Wracam wieczorami zmęczony (bawię się w dojazdy do Krakowa), ale już w sumie się przyzwyczaiłem.
Swoją drogą mogę pośmiać się z ludzi w busie i ich rozmów. Szczególnie jeżeli są to dziewczynki z gimnazjum. Jezu, gdy o tym teraz myślę, zastanawiam się, czy tez miałem takie problemy natury egzystencjalnej jak one?

(Ulver - Eitttlane)

Także do przodu i "tubisiowy krem" jak to mówią Teletubisie!

Jeszcze przytoczę rozkminę z roku;

"Weszł (czas przeszły dokonany w 3 l. os. poj. od wszedł, ale jako "weszłeś") do autobusa z cukierem w ręcach, A wcześniej szł do automata po kawę".

środa, 2 października 2013

Sratytaty

Hmmm... pierwszy dzień na uczelni. Poznałem kilka fajnych osób. W sumie same dziewczyny. Cały dzień woziliśmy się windami. Oczywiście podczas przerw. Ogarnąłem, że na uczelni mamy palarnię (poza tym, że na fajkę można wyjść przed budynek).
Ale mam już zapowiedziany test na grudzień z "Historii Polski". Trochę przeraża mnie materiał; od starożytności do roku 1989. Więc "pozdro 600".
Mam tez zapowiedziane jak będzie wyglądać zaliczenie z łaciny i "Technologii informacyjnej". Póki co... jestem przerażony.

środa, 25 września 2013

zdziadowacenietotalne

Co jakiś czas podchodził do mnie jeden żul, starał się wysępić fajkę, albo kasę. Zatrzymał mnie jak jechałem na Woodstock, chciał fajkę. Już oczami wyobraźni widziałem jak go morduję, bo zanim do nas podszedł, wypalił szluga. Kolega jednak stwierdził, bym mu dał, to szybciej się odpierdoli. Koleś jest bezczelny. I to do tego stopnia, że jak szedłem kiedyś z rodzicami, to nie przeszkadzało mu, aby do mnie podejść i zagadać o kasę. Aż pewnego pięknego dnia znów do mnie podszedł. Akurat wracałem ze sklepu, z wyładowanymi siatami.

DZIAD: Ty, eee, mistrzu...
ja: Słucham pana.
DZIAD: Poratowałbyś 50 groszami?
Przewaliłem oczyma i zmyłem z twarzy uśmiech.
ja: Przepraszam pana bardzo, a wyglądam jakbym pracował w organizacji charytatywnej? 
DZIAD: Kultura wymaga, by...
ja: (przerywając mu) Kultura wymaga, by nie podchodzić ciągle do tej samej osoby. A pan do mnie podchodzi zawsze, a to o papierosa, a to o pieniądze i rzadko się zdarza, by pan coś ode mnie otrzrymywał. A teraz bardzo pana przepraszam, nie mam ochoty na rozmowę z panem i trochę się spieszę. Miłego dnia. 

Dziś akurat się zdarzyło, że go mijałem. Ruszył dziarsko w moją stronę, po czym zobaczył, że ja to ja i obróciwszy się na pięcie, zmienił kierunek marszu. Wyglądało to komicznie. A tylko spróbowałby podejść...


(Ghost - Monstrance Clock)


Już połowa ostatniego tygodnia, w którym to można się poopierdalać i pooglądać filmy. A potem studia. No właśnie, bo filmy... Nie pisałem nic długo, ponieważ nadrabiam klasykę filmową oraz oglądam "polecone". Od Rippticcy (gdyż kilka tytułów mi polecała) zobaczyłem już większość, ale nie wszystko... A czasu coraz mniej. Dziennie około trzech. Od piątku widziałem ich 16, nie licząc dzisiejszego dnia, gdyż byłem zajęty.

niedziela, 18 sierpnia 2013

Dziś napiszę o niczym, jak zawsze.

Trach. I mózg wypadł mi na ziemię, a że był cały mokry od myśli, prześlizgał się pod szafę. Ludzie mnie rozbrajają. Tym, że nie szanują mojego czasu. Umawiają się, a potem nawet nie potrafią poinformować, że spotkanie nie będzie miało miejsca. Egocentryzm, zabieganie, czy głupota?

(Ulver - Funebre)

Jak to określiłem ten utwór; "jest spokojny, piękny, a zarazem niepokojący, przypomina mi umieranie". Śmierć jest bardzo indywidualnym doznaniem, bo kto wie co czuje umierająca osoba? A teraz polecę bardzo poetyckim stwierdzeniem, że my też codziennie umieramy..., zasypiając. Zupełnie tak, jak rodzimy się na nowo - z każdym nowym dniem.
Cały dzień spędziłem poza domem, będąc na mszy, potem na obiedzie u siostry, a wieczorem na cmentarzu.
Wskaźnik wejść na bloga wciąż szaleje? Dlaczego?

sobota, 17 sierpnia 2013

Pies

Zostałem tym wybrany przez psa. Po śmierci ojca ciągle przesiaduje u mnie w pokoju, przychodzi i po prostu leży.  Może przez to, że gdy umarł tata, był strasznie osowiały, a ja wówczas go głaskałem i przytulałem. Wydaje mi się, że teraz po śmierci, to ja jestem nadal tym, co najczęściej go głaszcze i  do niego mówi. Wcześniej to właśnie ojciec był tym, co ukazywał mu najwięcej czułości, mimo, że pies nigdy go nie słuchał.

(Ulver - Eos)

To nieco zabawne. Wcześniej za mną tak nie był, jak teraz. Czeka na mnie, a jak mnie widzi merda ogonem do momentu, aż go nie pogłaszcze. Jednak nadal jest strasznie smutny i osowiały. To niesamowite, wydaje się, jakby odczuwał wszystko, tak, jak człowiek. Jakby tęsknił, jakby rozumiał co się stało, mimo, że tata zmarł będąc na wakacjach w rodzinnych stronach, więc od czasu wyjazdu pies go nie widział. Czyli jakiś miesiąc.

piątek, 16 sierpnia 2013

Zapamiętam ten miesiąc do końca swych cholernych dni.

Powoli przestaje ogarniać swojego bloga. Nie było mnie tu jakiś czas. Patrze dziś na licznik i nie dowierzam. Okazuje się, że w tym miesiącu "odwiedziło mnie" ponad 13790 osób. Przynajmniej tak pokazują statystyki. Ale dlaczego? Przecież nie pisze o niczym wybitnym, pisze o niczym. Może to jakiś błąd? Miejmy nadzieję, bo trochę mnie przeraża, że dziennie wchodzi tu ok. 800 ludzi.

(autorstwa Śliwy)

Niesamowita grafika stworzona specjalnie dla mnie, na moje potrzeby.

A teraz doczesność. Byłem na Woodstocku. Zaiste dziwny festiwal. Jednak nie mogłem się tam za bardzo odnaleźć. Nie ze względu na klimat, czy ludzi, ale ze względu na muzykę. Utarło się mówić, że Woodstock to miejsce, gdzie jedzie się nie tyle dla muzyki, co dla ludzi, miejsca, splotu dziwacznych wydarzeń, które mogą i mają tam miejsce. Mimo to, jestem strasznie wybrednym człowiekiem i dla mnie jest on festiwalem muzycznym, więc muzyka jest numerem jeden. Owszem, było ciekawie, a na pewno upalnie, bo momentami czułem się jak kiełbaska na grillu, jednak chyba wole inne klimaty muzyczne. Najbardziej mnie denerwowali wyznawcy Harrego Krishny. Wręcz się ich boję. Z własnych przekonań i nie chodzi mi tu już o to, że jestem katolikiem, czy czytałem jakieś książki o sektach, ale po prostu mnie osobiście przerażają (abstrahując od wszystkiego innego). Na Woodzie zaliczyłem tzw. falę, na której byłem po raz pierwszy w życiu. I tak, chyba wpiszę sobie to w CV (żart).

(Clannad - I will find you [from "The Last of the Mohicans])

A teraz nieco bardziej subiektywnie. 
Śmierć nigdy nie jest łatwa..., chyba, że człowiek jest mną. Liczyłem się z myślą, że kiedyś mój tato umrze, ale nie sądziłem, że tak mu śpieszno w zaświaty. Czerwona lampka zaświeciła mi się, gdy wylądował w szpitalu, ale ponoć przed śmiercią czuł się dobrze. Ostatni tydzień zatem biegałem i pomagałem rodzinie, która to z kolei biegała po urzędach. I powiem tylko tyle, że państwo niczego nie ułatwia w formalnościach, a utrudnia. Połowa instytucji, która robi problemy, nie powinna istnieć. Mija jutro tydzień od śmierci ojca, a ja już mam dosyć. I urzędów, i chodzenia na cmentarz, i chodzenia na niemalże codziennie msze za duszę tatka. Czuje się zajebiście zmęczony. I zarazem mi głupio, bo on zmarł, wszyscy ryczeli, albo ryczą, a ja nie płakałem ani gdy się dowiedziałem o śmierci, ani na pogrzebie, ani po nim. Zupełnie jakby było mi to obojętne, czy umarł, czy żyje dalej. Nie wiem co ze mną nie tak, ale nie czuje nawet żadnej pustki po jego stracie, zupełnie jakby nic się nie stało. Przerażam sam siebie w tym momencie. Może to przez moje podejście? Tłumacze sobie to tak, że "śmierć jest rzeczą naturalną i normalną, a na pewno nie jest końcem", więc dlaczego mam płakać?
Gdy wchodzę do swojego bloku czuję intensywny zapach kwiatów (pod oknami mam ogródek). I jego też zapamiętam, będzie mi się już zawsze kojarzyć ze śmiercią ojca.

piątek, 26 lipca 2013

...snee..."spadam w przepaść"...snee...

(Skrajna nienawiść egoistycznej egzystencji)


Już niedługo zapalą świece
by uczcić naszą pamięć.
Odeszliśmy z własnej woli
nie chcąc żyć tak normalnie - nienormalnie.

Nie chcę rzucać żalu
płacz niech będzie rozkoszą.
Nigdy nie przypomnę sobie
jakie było to życie.
Nasze życie.

Ludzkość w okowach obowiązku,
niezdolna do wyboru,
zdana na łaskę ideałów.
Ludzkość ukrzyżowana.

A ja byłem wolny, byłem Piotrem,
który trzykrotnie wyparł się Chrystusa.

Nie ufam nikomu, każdy jest samotnikiem.
Za życia i po śmierci.
Skrajna nienawiść ogarnia mój umysł
w egoistycznej egzystencji.

Odchodzę w nicość, obracam się w niebyt.
Rozpływam i rozpadam się.
Ujrzałem marność wiary.
Odchodzę w niematerialną rzeczywistość.

Nie chce o tym myśleć,
zostawiam cierpienia.
Nie tak miały boleć 
ukryte w sercu marzenia.

Złudne obietnice i nadzieje
powtarzane od wieków,
okłamały nasze dzieje.
Ja mam dość, odchodzę, spadam w przepaść.









czwartek, 25 lipca 2013

Czasami jest dziwnie.

Zajebiście, rosną mi zakola do połowy głowy. Ciekawe kiedy całkiem wyłysieje...

Wczoraj prowadziłem dyskusję na temat nienawiści i miłości z pewnym znajomym, oczywiście na podstawie mego poprzedniego wpisu. Cóż usłyszałem w odpowiedzi na moje wypociny?

"-Cienka granica między miłością a nienawiścią, jest dlatego, że nie wiesz czy ktoś Twoją miłość odwzajemni. Jeśli okaże się, że tego nie zrobi - bardzo łatwo tą osobę za ten czyn znienawidzić.
-Aż tak? -wtrąciłem.- Serio?
-Ewentualnie gdy ukochana osoba Cię zdradza. Też to prowadzi do skrajnej nienawiści. 
-Moim zdaniem -znów mu przerwałem.- jest to związane z zawiedzeniem się na danej osobie, a nie samą, czystą nienawiścią. 
-Wszystko też zależy od tego jaki kto jest. Może być ktoś, kto jest wstanie wszystko wybaczyć. A są też tacy, którzy mają więcej wrogów, niż przyjaciół. Chyba wiadomo jak i kto będzie reagował, i u kogo ta granica jest cieńsza. (...)"

(Interpol - Pace Is the Trick)

Wczoraj miałem złe przeczucie. Czasami tak mam i wydaje mi się wówczas, że coś złego się wydarzy. I wydarzyło się... W sobotę idę na pogrzeb. 
Wczoraj też miałem niekontrolowane OOBE (Out Of Body Experience), przy zasypianiu. Trochę mnie ono przeraziło. To raczej niecodzienne, że człowieka paraliżuje, nie może się ruszyć, słyszy jak ktoś mu chodzi po domu (mimo, że jest w nim sam), a potem widzi samego siebie leżącego na łóżku, a nad nim, przy łóżku stojące dwie szare postacie. Tak mnie wystraszyły te postacie, że od razu wróciłem do swego ciała. Rozmawiałem na ten temat ze znajomą, która praktykuje OOBE i stwierdziła, że te postacie były niczym innym, jak lękiem przed samym podróżowaniem poza ciałem. Powiem szczerze, może dobrze, ponieważ nie prosiłem się o wyjście z niego, to zrobiło się samo i przypadkiem. Nigdy więcej nie chce tego czegoś doświadczyć. Przeraża mnie to co się stało...

środa, 24 lipca 2013

Dewagacja

W myśl reinkarnacji: "Zostaniesz tym, kogo nienawidzisz, zostaniesz człowiekiem. Oto twoja kara".

Teraz się zastanawiam, czy w słowniku, języku, powinno istnieć tak straszne słowo jak "nienawiść". Czy aby na pewno człowiek wie co ono oznacza? Ciężko powiedzieć. Mówi się, że ponoć od nienawiści  do miłości jest cienka granica. Zastanawia mnie czy to w ogóle możliwe, przecież to dwa skrajne uczucia. Chyba. A może się mylę? Czym jest tak naprawdę miłość i czym nienawiść, skoro są tak podobne, a zarazem skrajne? Oczywiście, czasami używa się tych dwóch słów w mowie potocznej mówiąc "kocham frytki", tak samo jak "nienawidzę psów". W rzeczywistości jest to hiperbolizacja tego, że bardzo lubimy jeść usmażone ziemniaki na oleju i nam po prostu smakują, a nie przepadamy za sierściuchami, ponoć "najwierniejszymi przyjaciółmi" ludzi. Choć to też mowa potoczna, bo jak zwierze może być ludzkim przyjacielem? Porozmawia się z nim - nie! No jasne, jak ma się człowiek źle przyleci, pomerda ogonem, poliże, przytuli się, ale na tym koniec. Nie doradzi, nie wysłucha żalów, nie podetrze nosa.
Dlaczego w ogóle jest coś takiego jak nienawiść i jakie ma ona cechy? Czym się objawia? Jak dla mnie nienawiść kojarzy się tylko z holokaustem i potwornymi rzeczami. Dlaczego łatwiej "nienawidzić", niż przebaczać krzywdy? Mówiąc o kimś, że go nienawidzimy, myślimy raczej, że nie przepadamy za kimś, nie lubimy danej osoby, nie chcemy mieć z nią do czynienia, ani spędzać z nią nawet sekundy w swoim życiu... To jak to ma się do miłości? Przecież kochając kogoś chce się spędzać jak najwięcej czasu z daną osobą, ciągle się o niej myśli, bla bla bla bla... Kurwa, ale to jest pojebane. 

(Simian Mobile Disco - I Waited For You)

Dzisiejszy wieczór mam jakiś taki pełen życiowych rozkmin.

czwartek, 18 lipca 2013

.dupa.dupa.dupa.

Tak bardzo mi się nie chce... niczego! Mam ochotę na kawę, mimo, że nie lubię. Ale tą pewnie dopiero wypije będąc u przyjaciółki, bo u mnie jest tylko parzone gówno. Swoją drogą strasznie ostatnio mam zabiegane życie, w chuj się dzieje. A raczej działo, bo to czas przeszły. Nie lubię czegoś takiego, więc moje samopoczucie było na minusie, ciągle jęczałem i marudziłem, ale powróciłem już do równowagi psychicznej.

(The Irrepressibles - In This Shirt)

Studia załatwione. Jeszcze tylko akademik. Jak pomyślę o tym kolejnym bieganiu z jakimiś papierami, to rzygać mi się chce! Ale dam radę, bo jak nie ja, to kto? Będzie dobrze, chyba, że nie będzie. Ale pewnie znów się gdzieś zgubię w tym jebanym bieganiu. Cały ja, totalny nieogar życiowy...





Ostatnio się dowiedziałem, że część osób obrabia mi dupę za plecami... Jebać ich. Nie zniżam się do ich poziomu i nie robię tak samo, ale mam na to ochotę. Tak bardzo chujowo i dziecinnie.

czwartek, 11 lipca 2013

Karma

Muszę o tym napisać, bo to sprawiło, że mój mózg wyparował.
Szedłem sobie do mojej byłej ze znajomym na kawę. Mamy taki punkt spotkań pod kościołem, niezależnie w którą stronę zmierzamy, zawsze się pod nim spotykamy. Gdy tylko go zobaczyłem ryknąłem, że zanim pójdziemy na kawę musimy iść do Żabki, bo nie mam przy sobie gotówki, wszystko mam na koncie bankowym, a chce mi się strasznie palić. W tym momencie typowy dres w ortalionie, łysy, rozwalony w barach do mnie podchodzi, wyciąga całą paczkę szlugów i pyta, czy chce się poczęstować. Byłem tak zszokowany, że nawet nie pamiętam, czy mu podziękowałem. A jak się zbliżał myślałem, ze szykuje się jakiś mały wpierdol.


(Phoenix - Rome)

Gdy już poszliśmy do "Żabencji" (sieć sklepów "Żabka"), wyciągnąłem szluga i poczęstowałem towarzysza, a tu do nas podbiły i zagadały inne dresy. Nieco starsze. Na oko 30+. Poprosili o fajkę i nawet normalnie pogadali. Naturalnie poczęstowałem. Nie zrobiłbym tego, bo sam nie lubię się prosić przechodniów i tego nie robię, ale stwierdziłem, że taka jest "karma". Kto wie, czy czasami dresik z pod kościoła kiedyś nie będzie miał fajek i nie podbije do innych ziomków, którzy wzięli ode mnie papierosy, a oni akurat będą mieli? Strasznie mi się to podobało i ma wiara w ludzi minimalnie powróciła.

wtorek, 2 lipca 2013

Tak bardzo ciężko mi ogarnąć...

Dziś był szalony dzień. Pełen biegów i maratonów po Krakowie. Obowiązki i chwila odpoczynku, a potem zakupy z taką jedną farbowaną rudą... Okazuje się, że wcale nie mam tak powykręcanego gustu i potrafię doradzić w doborze ciuchów. Gdy coś mi się po prostu nie podobało, mówiłem "nie chcesz tego przymierzyć, a co dopiero kupić, prawda?". No i zostałem pochwalony, doceniony i stwierdzono, że następnym razem też doradzam przy wyborze ciuchów. Nawet padło hasło, że zostanę osobistym stylistą. 
Potem wróciliśmy, głodni i zmęczeni. Chcieliśmy niby coś zjeść na krakowskim rynku, ale ujebała nam się pizza. Prócz tego, że nie mogliśmy znaleźć żadnej dobrej pizzerii, to jak już się jakaś nawinęła, była piekielnie droga. Pewnie przez masowo przybywających turystów. Ceny diametralnie skoczyły do góry. Byłem tak padnięty dzisiejszym wypadem, że gdy wracaliśmy, robiłem wieś w autobusie. Jak to ja, gdy jestem zmęczony. Zadzwoniłem po kilku znajomych, obwieszczając, że wracam i idziemy na miasto, bo jestem w chuj głodny. Przyszli i razem narobiliśmy wsi (w pizzerii). Zachowywaliśmy się gorzej, niż dziewczynki z gimnazjum siedzące stolik obok. Pewnie nasze specyficzne poczucie humoru, które czasem może być postrzegane jako brak kultury. Ale jebać to! Nie, nikt nas nie wyprosił.

(Yonderboi - Before you snap)

I doznałem szoku. Ktoś ogarnia?




426(!) wejść wczoraj i 699(!) dzisiaj... Dlaczego, skąd to się wzięło, po co? What the fuck?! O_o 

wtorek, 25 czerwca 2013

Tak bardzo wodorosty wystają ci z butów!

Co słychać w moim małym, wręcz ciasnym świecie? Prócz tego, że ciągle dzieją się na ogół małe, wręcz nieistotne rzeczy, a ja z lenistwa ich nie opisuje, to wszystko po staremu. Ale przecież życie składa się z małych przyjemności, jak i niedogodności, prawda? To detale są najważniejsze w życiu. Dobra... koniec pierdolenia, więcej konkretów.
Pogoda to jedna, wielka, jebana anomalia! Tydzień pada, tydzień zieje gorącem jak z pieca, potem dzień burzy, dzień słońca, a dziś akurat jesienne mżawki... Ocipieć można. Pada - źle, gorąco - tak samo. Jęczę z natury, bo lubię jęczeć.




Jakiś czas temu dostałem gradem o średnicy pół centymetra, w kilku przypadkach ta średnica miała centymetr. Skryłem się pod rozłożystym, wysokim drzewem, bo innego schronienia nie było, ale za dużo mi ono nie dało. Abstrahując już od tego, że zmokłem. A potem (tego samego dnia), przeżyłem istny monsun. Po wspaniałym gradobiciu poszedłem ze znajomymi do baru. Gdy przestało padać wyściubiliśmy nasze nosy z wewnątrz naszej kryjówki, niczym myszy ze swych norek, chcąc zarejestrować, czy aby na pewno mogą już wyjść i zagrożenie ze strony drapieżnika (w naszym przypadku mającym wygląd deszczu) minęło. Gdy okazało się, że jesteśmy już bezpieczni, poszliśmy sobie na łono natury. Minęła godzina, może dwie, gdy zaczęło mocno padać. Ktoś wpadł na genialny pomysł, by ukryć się w kanale... Ukryliśmy się tam, weszliśmy odnogą, w której nie było kraty, a która zarazem była odpływem do rzeki. Szliśmy długim odpływem, aż natrafiliśmy na pomieszczenie, przez środek którego płynęła sobie spokojnie deszczówka. Ja z kilkoma kobietami przeszliśmy na tą drugą stronę pomieszczenia, przechodząc nad leniwie płynącą wodą. Z początku śmierdziało, wręcz jebało, ale po 10 minutach nasz węch przyzwyczaił się do tego zapachu. Nie ogarnęliśmy kiedy płynąca rzeczka przerodziła się w potok, a ten w rwącą rzekę. Mostek w postaci zwalanego betonowego czegoś, po którym przechodziliśmy, zniknął w odmętach wody. Stwierdziliśmy, że czas się ewakuować. Niestety, było zbyt późno na suchą ucieczkę i utopiłem buta. Na całe szczęście to była tylko deszczówka, a nie odpływy komunalne. Gdy wyszliśmy okazało się, że pada niemiłosiernie, zatem postanowiliśmy siedzieć przy brzegu betonowej rury, by ewentualnie uciec. Po chwili jednak w odnodze, w której kucaliśmy zaczął płynąć strumyk. A że byłem ostatni i  miałem najdalej do wyjścia, utopiłem drugiego buta. To jednak było nic w porównaniu z tym, co mnie spotkało po wyjściu. Monsun, istny monsun! Deszcz, który sprawił w zaledwie 20 sekund, że nie miałem na sobie suchej nitki. Ale był ciepły! Potem było mi już wszystko jedno. Część osób pobiegło gdzieś do baru, gdzie potem ich spotkaliśmy, ale ja z drugą częścią stwierdziliśmy, że skoro już jesteśmy cali mokrzy, wszystkie kałuże w mieście są nasze. Dawno się tak nie wybawiłem! Skakaliśmy, biegaliśmy, śpiewaliśmy. Było cudownie. A jak już wróciłem do domu i założyłem suche ubrania (był moment, że nie pamiętałem jak wyglądają), było mi jakoś dziwnie... Polecam każdemu kiedyś w życiu tak zmoknąć, bo można wybiegać się po kałużach i poczuć beztrosko jak dziecko!

(Veils - Soulmates)

Póki co tyle... A ze zdjęcia wyżej jestem mega zadowolony! Wiem, że nie jestem profesjonalnym fotografem, ale strasznie mi się podoba.

piątek, 7 czerwca 2013

Ecce homo!

Jak nisko upadłem.




Popadam w egocentryzm.
W samozachwyt.
Youtube jest głupie i nie chce mi wyświetlić żądanego "filmiku", dlatego jestem zmuszony dodać klikadełko. :(



...

czwartek, 6 czerwca 2013

Linia 463

Dziś byłem u znajomych i oglądałem najgłupszy i najgorszy film w moim życiu. "Orgazmo" - szczerze odradzam! A potem miałem bardzo długi powrót do miasteczka, w którym mieszkam, bo autobus jechał po wszystkich okolicznych wioskach, więc godzina w plecy. Cóż zdarza się. Na dodatek kierowca zapomniał o mnie, bo jechałem sam, a wysiadałem na ostatnim przystanku. Śmiesznie. Oczywiście nie obeszło się bez przeprosin. Ale stwierdziłem, że nie ma problemu i nawet z chłopem chwilę pogadałem o bliżej nieokreślonym "czymś". Odchodząc pożyczyłem miłego wieczoru.




Mam dziwny tydzień. Gdzie się nie ruszę z domu i niezalezienie zupełnie od pory dnia, spotykam ludzi obściskujących się na ulicach... No dobra przesadzam, bo spacerują tylko trzymając się za ręce. Nie wiem, zrobił się jakiś wysyp par... Jak zwykle wiosną.

 (Buckethead -Whitewash)

Ale w sumie nie przeszkadza mi to za specjalnie (bo i tak się rozejdą, hie hie).
Mimo wszystko czasami warto być konsekwentnym i nie żałować pewnych rzeczy, a uporczywie trwać w swoich przekonaniach i postanowieniach. A czasami warto schować honor do butów... Ale chyba osobiście zacznę chodzić w to lato na bosaka.

wtorek, 4 czerwca 2013

Trololololo, nie mam mordy.





Udaje, że mnie nie ma, że nie istnieje.
Nikt nie błądzi do moich drzwi, bo ciągle pada.
A myśl dzisiejszego dnia, to; "raz na wozie, raz pod wozem".


(The Vines - Amnesia)

Kurwa, jak alternatywnie. Rzygać mi się chce. xD

...

poniedziałek, 27 maja 2013

Frajer do potęgi "n", gdzie "n" należy do liczb naturalnych...





Jestem frajerem... Nikt nie jest takim frajerem jak ja. Altruizm się nie popłaca, bo cię wykorzystają, zgnoją i jeszcze będziesz się martwić o tego kogoś. Nawet gdy cię zgnoi, to dojdziesz do wniosku, że ma powód, że to twoja wina, że osoba miała rację. A najgorsze jest to, że uświadomiłem to sobie (, że jestem wykorzystany), dopiero, gdy dziś opisywałem w liście mojej przyjaciółce, której nie widziałem już 5 lat, pewną sytuację... w sumie całą. Co prawda, ludzie w okół mnie, mówili mi, że daje się robić w butelkę, ale tego nie widziałem...  A co do przyjaciółki, fajnie, że pomimo 5 lat, ciągle mamy ze sobą kontakt, czy to listowny, czy przez internet... Ale to nie zmienia faktu, że jestem skończonym frajerem....

(The Vines - Autumn Shade 4)

"(...)
I can sleep tomorrow
I can sleep today
Drownin now in sorrow
I can`t get away

In the autumn shade
In the autumn shade
(...)"

- The Vines, "Autumn Shade 4" (fragm.)



Pogoda dziś taka jesienna... I bardzo się martwię (tylko nie wiem czym), i w ogóle masakra...

piątek, 24 maja 2013

W końcu stanąłem na nogi i zacząłem żyć o własnych siłach. A inni, nie tyle, że mają mi to za złe, lecz powracają do już martwych czasów.

Poszedłem na urodziny plenerowe, ale było smutno, bo bardzo zimno. Co nie zmienia faktu, że Mechaniczny... dziś się najebał i był dziwny. Poczułem się przez niego jak laska, gdy tylko zaczął mi pieprzyć, że brakuje mu szczerych rozmów ze mną, jak to bywało za starych, dobrych czasów. Może to wina alkoholu, albo po prostu wzięło go na łzawą szczerość... albo jedno i drugie. Ale fakt, nie pamiętam kiedy z nim rozmawiałem, a kiedyś robiliśmy to po kilka godzin.

(4bidden - Distance)

Ale kiedyś byłem inny. Inne priorytety, zbytnia ufność w ludzi. Tak, wiem. Pierdolenie. Może! Ale chyba nie jestem w stanie się już przed nikim otworzyć tak, jak kiedyś, a na pewno nie w 100%. Choćby dlatego, bo wiem, iż będę potem tego żałować.
...

czwartek, 23 maja 2013

Drogowskaz

Wczoraj idąc alejką prowadzącą w stronę kościoła, natknąłem się na pewien "drogowskaz"...


Mimo, że jest to wandalizm oraz osoby, które to napisały, zapewne zrobiły to dla beki, ta ławka wniosła pewien pozytywny i optymistyczny akcent. Pokazała mi drogę, gdzie powinienem zmierzać ze wszystkimi swoimi problemami i beznadziejnościami, z którymi ostatnio uporczywie walczę. Zupełnie tak, jakby ktoś pokazał mi drogę w życiu. Nie wierzę w przypadek, więc tłumaczę to jako "znak z Nieba".
Poczułem się malutki...

(Fever Ray - When I Grow Up)

I jestem malutki. Dziś schowałem się w kąt mojego malutkiego pokoiku, z moim malutkim światkiem w główce i z moją malutką muzyczką, która daje mi ogromne pokłady radości. Cieszę się dziś z bardzo malutkich, nieistotnych rzeczy, a zarazem jestem przerażony. Przerażony faktem, że część znajomych ma już rodziny, których nie są w stanie utrzymać, przerażony w ogóle faktem, że mają już rodziny, dzieci, własne życie. Już nigdy nie będzie tak jak było kiedyś, niewinnie, beztrosko, dziecinnie... A ja nadal się czuję dzieckiem i boję się przyszłości, dorosłego i odpowiedzialnego życia...

poniedziałek, 20 maja 2013

"Cóż z te­go, że człowiek ma cały świat, kiedy stra­ci duszę?" - M.M.



(Moje ulubione jej zdjęcie. M.M.)




"(...)Jestem stąd, jestem sobą, pewnych rzeczy jestem pewien (Bogiem). Idę prosto przed siebie, przez te betonowe lasy. Kiedy zapada zmrok wbijam w tłok ludzkiej masy, jeden krok dzieli mnie od tego całego świata. Tylko jeden a rzadko komu udaje się wracać. Nie chce spłacać ich długów, żyć tak jak mówi reszta. Na straży swej stać będę, póki czuje bicie serca. Mój dom to moja twierdza, ta ziemia moją matką. Nie będą o mnie pamiętać, bo zapomnieć chcieli dawno. Żyję tu własną prawdą, inną niż tamtą. Wolę odejść z honorem, niż utonąć w ich kłamstwach..."

- Donatan, "Jestem stąd, jestem sobą"  (fragm.)


(Donatan - Jestem stąd, jestem sobą)



Tia, kolejny subiektywny wpis, który rozumiem chyba tylko ja...

sobota, 18 maja 2013

Chyba zatem kurwa śnisz... głupcze.

Wczoraj dostałem ostro po dupie. W sumie chyba najgorszy dzień w moim popapranym życiu... Ale spoko, nawet teraz z tego się śmieje. W sumie cieszę się, że mogłem doświadczyć czegoś tak absurdalnego, a co po prostu mnie wkurwiło i zażenowało równocześnie. Jest już spoko.

(Dark Funeral - In my dreams)

A dziś by się odstresować nakurwiam black metalem. I black metalowymi balladkami - jak to kurwa brzmi; "black metalowa balladka". Rodzice mają dosyć, ale ja ich pomęczę do końca dnia. Po prostu zaczynam mieć na wszystko wyjebane, gdy wsłuchuję się w ekspresję blastów i szybkich rifów.

czwartek, 16 maja 2013

Nakurwiacze zimna...

Ok, ogarnąłem się. Jest spoko. Ale mam jakieś dziwne stany, nie mogę spać po nocach, a jak już śpię, to mam dziwne sny. Ale nie narzekam, podoba mi się to nawet.

(Medium - Nieznane)

Taka ostatnio ze mnie hip-hopowa dusza. Hie hie. Dobre rapsy nie są złe. W zasadzie nie ma złego gatunku muzycznego, no dobra, chyba, że szanty, albo disco polo, albo mózgojebne techno. Ale mniejsza o muzykę...
Kilka dni temu była pizgawica, bezsłonecznie, a ja wymyślam sobie spacery. Poszedłem z dwójką znajomych na miejscówę, gdzie zawsze wieje. Po godzinie tak przemarzliśmy, że zmyliśmy się i poszliśmy zagrać w eurobiznes uprzednio składając się na fajki i idąc do sklepu po papier toaletowy. Wziąłem przyjaciółki torbę i płaciłem za zakupy. Ekspedientka musiała pomyśleć, że prócz tego, iż jestem zapewne dziwny, to jeszcze egocentrykiem. Damski, chamsko czerwony portfel z Paryża, w którym znajdowano się moje zdjęcie. Mina innych klientów, gdy wyciągam z torebki takie ustrojstwo - bezcenna. 
Mama przyjaciółki zrobiła nam pyszne kanapki, a potem przeszliśmy na drinki. A sama przyjaciółka, jest żydem. Ograła mnie i kumpla, poza tym okazało się jaka to jest pazerna na kasę... No po prostu się nie dało! Musiała oszukiwać, na pewno. Śmiejemy się, że niezła z niej wyzyskiwaczka i chyba nie będzie mieć problemów z kasą w przyszłości.

poniedziałek, 13 maja 2013

V

Tak bardzo nie ogarniam... Jest dobrze, a ja popadam wręcz przez to w melancholię... W apatię. Nie wiem do końca sam o co mi chodzi. Co mi się do kurwy nędzy dzieje? Dziś gdy byłem w mieście ze słuchawkami na uszach, chodziłem sobie po ulicach i obserwowałem ludzi. Uważałem ich za głupich i takich zarazem ogarniętych. Ale nie zazdrościłem im tego, wręcz byli mi obojętni i tacy odlegli. Zupełnie jakbym oglądał ich przez teleskop. Dziwny stan...

(Atrium Carceri - 3 Holy Spires)

Obejrzałem dziś "V for Vendetta". Był niesamowity.
Kazano mi się strzelić w mordę, bym się opamiętał, oragnął... i nie pomogło. Cóż za peszek.

sobota, 11 maja 2013

Posrany świat żuczka gnojarza.

Ehhhhhhh... Zawsze jak się na coś nastawiam, to nie wychodzi. A zawsze jak wydaje mi się, że coś się spierdoli to się spierdala. Gdzie zatem tutaj logika? Skoro jak wydaje mi się, że będzie dobrze, a jest źle, to gdy wydaje mi się, że będzie posranie, powinno być dobrze. Prawda? Ale kupa z tego...
Niestety. I możliwe do przewidzenia.

(Local Natives - Heavy Feet)

Dlatego ciesze się z małych rzeczy...
Panta rhei... 
Skoro jest chujowo, ale stabilnie, to w sumie nie jest tak źle.

Swoją drogą słyszałem parę dni temu niesamowitą rozmowę dwóch mężczyzn w podeszłym wieku;
-Cześć Mietek! Powiedz mi tylko jedną rzecz! Co to może być, jak na pilocie od telewizora jest sygnał, a programy się nie przełączają?
Chwila konsternacji ze strony pana Mietka...
-Hmmm... nie wiem, może się zjebał! 

niedziela, 5 maja 2013

Już nienawidzę tego obrzydliwego miesiąca.


Dziś jestem obrażony na cały świat, a najbardziej na siebie. Okazuje się, że się okłamuję, ciągle i bez ustanku. Nie, nie będzie dobrze. Kurwa, żadnych więcej i wzniosłych patosów. Kiedy pomyślę jakim jestem kretynem, rzygać mi się chce.
To jest jeden z tych zasranych dni, gdzie chciałbym zniknąć... albo wiedzieć na czym stoję do chuja wafla.
Wkurwiam się.

(Ratatat - Gettysburg)