wtorek, 25 czerwca 2013

Tak bardzo wodorosty wystają ci z butów!

Co słychać w moim małym, wręcz ciasnym świecie? Prócz tego, że ciągle dzieją się na ogół małe, wręcz nieistotne rzeczy, a ja z lenistwa ich nie opisuje, to wszystko po staremu. Ale przecież życie składa się z małych przyjemności, jak i niedogodności, prawda? To detale są najważniejsze w życiu. Dobra... koniec pierdolenia, więcej konkretów.
Pogoda to jedna, wielka, jebana anomalia! Tydzień pada, tydzień zieje gorącem jak z pieca, potem dzień burzy, dzień słońca, a dziś akurat jesienne mżawki... Ocipieć można. Pada - źle, gorąco - tak samo. Jęczę z natury, bo lubię jęczeć.




Jakiś czas temu dostałem gradem o średnicy pół centymetra, w kilku przypadkach ta średnica miała centymetr. Skryłem się pod rozłożystym, wysokim drzewem, bo innego schronienia nie było, ale za dużo mi ono nie dało. Abstrahując już od tego, że zmokłem. A potem (tego samego dnia), przeżyłem istny monsun. Po wspaniałym gradobiciu poszedłem ze znajomymi do baru. Gdy przestało padać wyściubiliśmy nasze nosy z wewnątrz naszej kryjówki, niczym myszy ze swych norek, chcąc zarejestrować, czy aby na pewno mogą już wyjść i zagrożenie ze strony drapieżnika (w naszym przypadku mającym wygląd deszczu) minęło. Gdy okazało się, że jesteśmy już bezpieczni, poszliśmy sobie na łono natury. Minęła godzina, może dwie, gdy zaczęło mocno padać. Ktoś wpadł na genialny pomysł, by ukryć się w kanale... Ukryliśmy się tam, weszliśmy odnogą, w której nie było kraty, a która zarazem była odpływem do rzeki. Szliśmy długim odpływem, aż natrafiliśmy na pomieszczenie, przez środek którego płynęła sobie spokojnie deszczówka. Ja z kilkoma kobietami przeszliśmy na tą drugą stronę pomieszczenia, przechodząc nad leniwie płynącą wodą. Z początku śmierdziało, wręcz jebało, ale po 10 minutach nasz węch przyzwyczaił się do tego zapachu. Nie ogarnęliśmy kiedy płynąca rzeczka przerodziła się w potok, a ten w rwącą rzekę. Mostek w postaci zwalanego betonowego czegoś, po którym przechodziliśmy, zniknął w odmętach wody. Stwierdziliśmy, że czas się ewakuować. Niestety, było zbyt późno na suchą ucieczkę i utopiłem buta. Na całe szczęście to była tylko deszczówka, a nie odpływy komunalne. Gdy wyszliśmy okazało się, że pada niemiłosiernie, zatem postanowiliśmy siedzieć przy brzegu betonowej rury, by ewentualnie uciec. Po chwili jednak w odnodze, w której kucaliśmy zaczął płynąć strumyk. A że byłem ostatni i  miałem najdalej do wyjścia, utopiłem drugiego buta. To jednak było nic w porównaniu z tym, co mnie spotkało po wyjściu. Monsun, istny monsun! Deszcz, który sprawił w zaledwie 20 sekund, że nie miałem na sobie suchej nitki. Ale był ciepły! Potem było mi już wszystko jedno. Część osób pobiegło gdzieś do baru, gdzie potem ich spotkaliśmy, ale ja z drugą częścią stwierdziliśmy, że skoro już jesteśmy cali mokrzy, wszystkie kałuże w mieście są nasze. Dawno się tak nie wybawiłem! Skakaliśmy, biegaliśmy, śpiewaliśmy. Było cudownie. A jak już wróciłem do domu i założyłem suche ubrania (był moment, że nie pamiętałem jak wyglądają), było mi jakoś dziwnie... Polecam każdemu kiedyś w życiu tak zmoknąć, bo można wybiegać się po kałużach i poczuć beztrosko jak dziecko!

(Veils - Soulmates)

Póki co tyle... A ze zdjęcia wyżej jestem mega zadowolony! Wiem, że nie jestem profesjonalnym fotografem, ale strasznie mi się podoba.

piątek, 7 czerwca 2013

Ecce homo!

Jak nisko upadłem.




Popadam w egocentryzm.
W samozachwyt.
Youtube jest głupie i nie chce mi wyświetlić żądanego "filmiku", dlatego jestem zmuszony dodać klikadełko. :(



...

czwartek, 6 czerwca 2013

Linia 463

Dziś byłem u znajomych i oglądałem najgłupszy i najgorszy film w moim życiu. "Orgazmo" - szczerze odradzam! A potem miałem bardzo długi powrót do miasteczka, w którym mieszkam, bo autobus jechał po wszystkich okolicznych wioskach, więc godzina w plecy. Cóż zdarza się. Na dodatek kierowca zapomniał o mnie, bo jechałem sam, a wysiadałem na ostatnim przystanku. Śmiesznie. Oczywiście nie obeszło się bez przeprosin. Ale stwierdziłem, że nie ma problemu i nawet z chłopem chwilę pogadałem o bliżej nieokreślonym "czymś". Odchodząc pożyczyłem miłego wieczoru.




Mam dziwny tydzień. Gdzie się nie ruszę z domu i niezalezienie zupełnie od pory dnia, spotykam ludzi obściskujących się na ulicach... No dobra przesadzam, bo spacerują tylko trzymając się za ręce. Nie wiem, zrobił się jakiś wysyp par... Jak zwykle wiosną.

 (Buckethead -Whitewash)

Ale w sumie nie przeszkadza mi to za specjalnie (bo i tak się rozejdą, hie hie).
Mimo wszystko czasami warto być konsekwentnym i nie żałować pewnych rzeczy, a uporczywie trwać w swoich przekonaniach i postanowieniach. A czasami warto schować honor do butów... Ale chyba osobiście zacznę chodzić w to lato na bosaka.

wtorek, 4 czerwca 2013

Trololololo, nie mam mordy.





Udaje, że mnie nie ma, że nie istnieje.
Nikt nie błądzi do moich drzwi, bo ciągle pada.
A myśl dzisiejszego dnia, to; "raz na wozie, raz pod wozem".


(The Vines - Amnesia)

Kurwa, jak alternatywnie. Rzygać mi się chce. xD

...