wtorek, 1 stycznia 2013

Nowa choroba "KAC", zaobserwowano epidemię.

Ulice umarły. Tyle tylko, że śmierdzą siarką, rozlanym szampanem i moczem. Czuje się jakbym był w science-ficion. I to dosyć podrzędnym. Ulice niemalże puste. Ludzie chodzą, jest ich mało, ale aut jeszcze mniej. Wręcz unikat, dziś są rzadkością. Po raz pierwszy odkąd pamiętam miasto jest ciche do tego stopnia, że chyba cichsze być już nie może. Ludzie jakby w końcu pozdychali. Tak, wiem, łudzę się. Tak, wiem, wiem, dziś leczą kaca i dopiero jutro wyczołgają się ze swoich nor (pokoi/domów/mieszkań). Najpierw na przedpokój, a potem zjadą na poręczy, bądź zaczną czołgać się po schodach, do póki, do póty nie dotrą do drzwi dzielących cztery ściany, panowanie nad "klimatem", a różnorodność warunków atmosferycznych na dwoje. Ludzie dotrą do tych drzwi i przekraczając je, na nowo wybiorą się po zakupy, na spacery, czy chuj wie gdzie, rojąc się jak jebane mrówki. Znów na ulicach będzie ciasno i głośno. Jeszcze do mnie nie dotarło, że mamy "Nowy Rok" (ale pewnie będzie tak samo chujowy jak stary).
Nowy rok - nowe porażki... Ahh ten mój "optymizm".


Sylwester spędziłem u znajomych na mieszkaniu w Krakowie. Każdy kto mnie pytał, gdzie idę na sylwestra, a ja odpowiadałem, że jadę do Krakowa do znajomych i zamierzamy całą noc grać w gry planszowe, to robił oczy, krzywo się spoglądał, zmieniał temat, albo kończył rozmowę i szedł sobie w pizdu. Dlatego, ze nie miałem tak ambitnych planów, by pić wódę do porzygu(?), czy co(?), bo nie rozumiem...
Swoją drogą wydostać się z Krakowa 1 stycznia to dramat. Dobrze, że brat po mnie przyjechał, bo dzisiaj dosłownie nic nie jeździ. To jest jakaś jebana ironia; w moim podrzędnym miasteczku nawet kebab bar jest otwarty, a busy z Krakowa i do Krakowa to już (ku*wa) nie kursują.

2 komentarze:

  1. nie przesadzaj busy do/z krk jeździły w nowy rok

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zatem zostałem źle poinformowany przez rodziców.

      Usuń