poniedziałek, 27 maja 2013

Frajer do potęgi "n", gdzie "n" należy do liczb naturalnych...





Jestem frajerem... Nikt nie jest takim frajerem jak ja. Altruizm się nie popłaca, bo cię wykorzystają, zgnoją i jeszcze będziesz się martwić o tego kogoś. Nawet gdy cię zgnoi, to dojdziesz do wniosku, że ma powód, że to twoja wina, że osoba miała rację. A najgorsze jest to, że uświadomiłem to sobie (, że jestem wykorzystany), dopiero, gdy dziś opisywałem w liście mojej przyjaciółce, której nie widziałem już 5 lat, pewną sytuację... w sumie całą. Co prawda, ludzie w okół mnie, mówili mi, że daje się robić w butelkę, ale tego nie widziałem...  A co do przyjaciółki, fajnie, że pomimo 5 lat, ciągle mamy ze sobą kontakt, czy to listowny, czy przez internet... Ale to nie zmienia faktu, że jestem skończonym frajerem....

(The Vines - Autumn Shade 4)

"(...)
I can sleep tomorrow
I can sleep today
Drownin now in sorrow
I can`t get away

In the autumn shade
In the autumn shade
(...)"

- The Vines, "Autumn Shade 4" (fragm.)



Pogoda dziś taka jesienna... I bardzo się martwię (tylko nie wiem czym), i w ogóle masakra...

piątek, 24 maja 2013

W końcu stanąłem na nogi i zacząłem żyć o własnych siłach. A inni, nie tyle, że mają mi to za złe, lecz powracają do już martwych czasów.

Poszedłem na urodziny plenerowe, ale było smutno, bo bardzo zimno. Co nie zmienia faktu, że Mechaniczny... dziś się najebał i był dziwny. Poczułem się przez niego jak laska, gdy tylko zaczął mi pieprzyć, że brakuje mu szczerych rozmów ze mną, jak to bywało za starych, dobrych czasów. Może to wina alkoholu, albo po prostu wzięło go na łzawą szczerość... albo jedno i drugie. Ale fakt, nie pamiętam kiedy z nim rozmawiałem, a kiedyś robiliśmy to po kilka godzin.

(4bidden - Distance)

Ale kiedyś byłem inny. Inne priorytety, zbytnia ufność w ludzi. Tak, wiem. Pierdolenie. Może! Ale chyba nie jestem w stanie się już przed nikim otworzyć tak, jak kiedyś, a na pewno nie w 100%. Choćby dlatego, bo wiem, iż będę potem tego żałować.
...

czwartek, 23 maja 2013

Drogowskaz

Wczoraj idąc alejką prowadzącą w stronę kościoła, natknąłem się na pewien "drogowskaz"...


Mimo, że jest to wandalizm oraz osoby, które to napisały, zapewne zrobiły to dla beki, ta ławka wniosła pewien pozytywny i optymistyczny akcent. Pokazała mi drogę, gdzie powinienem zmierzać ze wszystkimi swoimi problemami i beznadziejnościami, z którymi ostatnio uporczywie walczę. Zupełnie tak, jakby ktoś pokazał mi drogę w życiu. Nie wierzę w przypadek, więc tłumaczę to jako "znak z Nieba".
Poczułem się malutki...

(Fever Ray - When I Grow Up)

I jestem malutki. Dziś schowałem się w kąt mojego malutkiego pokoiku, z moim malutkim światkiem w główce i z moją malutką muzyczką, która daje mi ogromne pokłady radości. Cieszę się dziś z bardzo malutkich, nieistotnych rzeczy, a zarazem jestem przerażony. Przerażony faktem, że część znajomych ma już rodziny, których nie są w stanie utrzymać, przerażony w ogóle faktem, że mają już rodziny, dzieci, własne życie. Już nigdy nie będzie tak jak było kiedyś, niewinnie, beztrosko, dziecinnie... A ja nadal się czuję dzieckiem i boję się przyszłości, dorosłego i odpowiedzialnego życia...

poniedziałek, 20 maja 2013

"Cóż z te­go, że człowiek ma cały świat, kiedy stra­ci duszę?" - M.M.



(Moje ulubione jej zdjęcie. M.M.)




"(...)Jestem stąd, jestem sobą, pewnych rzeczy jestem pewien (Bogiem). Idę prosto przed siebie, przez te betonowe lasy. Kiedy zapada zmrok wbijam w tłok ludzkiej masy, jeden krok dzieli mnie od tego całego świata. Tylko jeden a rzadko komu udaje się wracać. Nie chce spłacać ich długów, żyć tak jak mówi reszta. Na straży swej stać będę, póki czuje bicie serca. Mój dom to moja twierdza, ta ziemia moją matką. Nie będą o mnie pamiętać, bo zapomnieć chcieli dawno. Żyję tu własną prawdą, inną niż tamtą. Wolę odejść z honorem, niż utonąć w ich kłamstwach..."

- Donatan, "Jestem stąd, jestem sobą"  (fragm.)


(Donatan - Jestem stąd, jestem sobą)



Tia, kolejny subiektywny wpis, który rozumiem chyba tylko ja...

sobota, 18 maja 2013

Chyba zatem kurwa śnisz... głupcze.

Wczoraj dostałem ostro po dupie. W sumie chyba najgorszy dzień w moim popapranym życiu... Ale spoko, nawet teraz z tego się śmieje. W sumie cieszę się, że mogłem doświadczyć czegoś tak absurdalnego, a co po prostu mnie wkurwiło i zażenowało równocześnie. Jest już spoko.

(Dark Funeral - In my dreams)

A dziś by się odstresować nakurwiam black metalem. I black metalowymi balladkami - jak to kurwa brzmi; "black metalowa balladka". Rodzice mają dosyć, ale ja ich pomęczę do końca dnia. Po prostu zaczynam mieć na wszystko wyjebane, gdy wsłuchuję się w ekspresję blastów i szybkich rifów.

czwartek, 16 maja 2013

Nakurwiacze zimna...

Ok, ogarnąłem się. Jest spoko. Ale mam jakieś dziwne stany, nie mogę spać po nocach, a jak już śpię, to mam dziwne sny. Ale nie narzekam, podoba mi się to nawet.

(Medium - Nieznane)

Taka ostatnio ze mnie hip-hopowa dusza. Hie hie. Dobre rapsy nie są złe. W zasadzie nie ma złego gatunku muzycznego, no dobra, chyba, że szanty, albo disco polo, albo mózgojebne techno. Ale mniejsza o muzykę...
Kilka dni temu była pizgawica, bezsłonecznie, a ja wymyślam sobie spacery. Poszedłem z dwójką znajomych na miejscówę, gdzie zawsze wieje. Po godzinie tak przemarzliśmy, że zmyliśmy się i poszliśmy zagrać w eurobiznes uprzednio składając się na fajki i idąc do sklepu po papier toaletowy. Wziąłem przyjaciółki torbę i płaciłem za zakupy. Ekspedientka musiała pomyśleć, że prócz tego, iż jestem zapewne dziwny, to jeszcze egocentrykiem. Damski, chamsko czerwony portfel z Paryża, w którym znajdowano się moje zdjęcie. Mina innych klientów, gdy wyciągam z torebki takie ustrojstwo - bezcenna. 
Mama przyjaciółki zrobiła nam pyszne kanapki, a potem przeszliśmy na drinki. A sama przyjaciółka, jest żydem. Ograła mnie i kumpla, poza tym okazało się jaka to jest pazerna na kasę... No po prostu się nie dało! Musiała oszukiwać, na pewno. Śmiejemy się, że niezła z niej wyzyskiwaczka i chyba nie będzie mieć problemów z kasą w przyszłości.

poniedziałek, 13 maja 2013

V

Tak bardzo nie ogarniam... Jest dobrze, a ja popadam wręcz przez to w melancholię... W apatię. Nie wiem do końca sam o co mi chodzi. Co mi się do kurwy nędzy dzieje? Dziś gdy byłem w mieście ze słuchawkami na uszach, chodziłem sobie po ulicach i obserwowałem ludzi. Uważałem ich za głupich i takich zarazem ogarniętych. Ale nie zazdrościłem im tego, wręcz byli mi obojętni i tacy odlegli. Zupełnie jakbym oglądał ich przez teleskop. Dziwny stan...

(Atrium Carceri - 3 Holy Spires)

Obejrzałem dziś "V for Vendetta". Był niesamowity.
Kazano mi się strzelić w mordę, bym się opamiętał, oragnął... i nie pomogło. Cóż za peszek.

sobota, 11 maja 2013

Posrany świat żuczka gnojarza.

Ehhhhhhh... Zawsze jak się na coś nastawiam, to nie wychodzi. A zawsze jak wydaje mi się, że coś się spierdoli to się spierdala. Gdzie zatem tutaj logika? Skoro jak wydaje mi się, że będzie dobrze, a jest źle, to gdy wydaje mi się, że będzie posranie, powinno być dobrze. Prawda? Ale kupa z tego...
Niestety. I możliwe do przewidzenia.

(Local Natives - Heavy Feet)

Dlatego ciesze się z małych rzeczy...
Panta rhei... 
Skoro jest chujowo, ale stabilnie, to w sumie nie jest tak źle.

Swoją drogą słyszałem parę dni temu niesamowitą rozmowę dwóch mężczyzn w podeszłym wieku;
-Cześć Mietek! Powiedz mi tylko jedną rzecz! Co to może być, jak na pilocie od telewizora jest sygnał, a programy się nie przełączają?
Chwila konsternacji ze strony pana Mietka...
-Hmmm... nie wiem, może się zjebał! 

niedziela, 5 maja 2013

Już nienawidzę tego obrzydliwego miesiąca.


Dziś jestem obrażony na cały świat, a najbardziej na siebie. Okazuje się, że się okłamuję, ciągle i bez ustanku. Nie, nie będzie dobrze. Kurwa, żadnych więcej i wzniosłych patosów. Kiedy pomyślę jakim jestem kretynem, rzygać mi się chce.
To jest jeden z tych zasranych dni, gdzie chciałbym zniknąć... albo wiedzieć na czym stoję do chuja wafla.
Wkurwiam się.

(Ratatat - Gettysburg)


piątek, 3 maja 2013

Byłbym bohaterem, chciałbym być jak bohater.








"(...)
Wtedy Kapitan Gleba na ziemię runął jak piorun!

-Mam cię, jak ludzkie mózgi blask telewizorów!

Zawołał jak Popeye do szpinaku, by dostać wigoru.

-Sponiewieram cię do gleby, synu, wykoleję z toru! 

To chyba pomyłka jak pizza bez pomidorów, nikim jestem, nie mam nawet swego koloru...

-Koloru? Chyba honoru, odwagi, oporu dwóch centów! By wyrwać się ze szponów racjonalnych agentów! By poza kiblem grzebać w sobie, szukać talentu! Muszę odebrać ci wszystko i zmusić do fermentu.

Wyciągnął szambo i cisnął serię z eksperymentu. Grunt zadygotał pod nogami, rozpadł się niczym Narrenturum. Stopił się jak plastik wrzucony do ogniska. Nim się obejrzał, przyjaźnie zniknęły za nim jak za samolotem pas lotniska. Zapadła się twarz koścista, już tylko ją miał..."


L.U.C - Kapitan Gleba  (fragm.)



czwartek, 2 maja 2013

Parę słów o paru rzeczach, po których chciało mi się rzygać tęczą, jak baśniowej postaci, rozleniwionej w swym sielankowym świecie.

Zaniedbałem mego bloga, przepraszam. Nie mam kiedy pisać, bo ciągle mnie nie ma w domu, a jak już jestem, to zmęczony, po jakiejś imprezie i obiecuje sobie "jutro coś napiszę" Mhm, na pewno!
We wtorek byłem na grillu w miejscowości nieopodal miasteczka, w którym mieszkam i żyje. Było bardzo fajnie! Dorwałem się z paroma chłopakami do aparatu koleżanki, i zaczęliśmy bawić się w "wielkich artystów"...


(Zdjęcie z  serii "Uśmiech")

(zdjęcie zatytułowane "Straszna choroba, a ty i tak powiesz, że to photoshop", najlepsze w nim jest to, że puszka tego obrzydliwie taniego piwa, które musiało smakować jak siki i  naprawdę nie wiem jakim cudem właściciel je wypił, wygląda jakby chamsko ją wklejono w photoshopie, a jest po prostu trzymana od góry opuszkami... także tego... no!) 


Kilku się upiło, kilku nie (np. ja), gdyż. Było zabawnie, były pyszne szaszłyki z grilla i kiełbaski. Dosłownie "łakocie i witaminy" - jednak zdecydowanie więcej łakoci w płynnej postaci. A i nie zapominajmy o papierosach i ogólnie chemii pod postacią napoi z "Biedronki" i  czipsiorów.
Powrót jednak przebił wszystko. Okazało się, że ostatni autobus zdupczył jakieś pół godziny wcześniej, bo sprawdzono ten w ogóle na sobotę. Trach! 
"I co my kurwa teraz zrobimy?!" - dało się słyszeć takie oto słowa od kilku z nas. Część jednak to zlała, wyciągnęła gitarę, usiadła na krawężniku i zaczęła wesoło śpiewać. Postaliśmy tak półtorej godziny, ktoś tam próbował łapać stopa, ale bezskutecznie. Na całe szczęście okazało się, że tata jednego ze znajomych ok. 23 będzie wracać z pracy. Przyjechał, wziął ze sobą cztery osoby (dziewczyny) i odjechał. Także my dalej staliśmy. Okazało się, jednak, iż ten tata był na tyle dobroduszny, że po nas wrócił. Jednak jak tu zmieścić siedem osób w jednym samochodzie? Co prawda nie był mały, ale mimo wszystko. Udostępniono nam ogromny bagażnik, w którym to jechałem z kolegą. Byłem zachwycony, bo to był mój pierwszy raz, gdy podróżowałem nie na miejscu pasażera. Oczywiście powiedziano nam, że jak nas złapie policja, to my płacimy za mandat. Stwierdziliśmy, że nie ma z tym najmniejszego problemu i że wszyscy się złożymy. W domu byłem po 00:00, a myślałem, że będę najwyżej po 22:40

(L.U.C - Happy end and up happy hands) 

A wczoraj byłem najpierw u znajomej co jest w szkole plastycznej, a która to mnie sukcesywnie szkicuje chyba na formacie A2... Albo większym. Apotem poszedłem z innymi ludźmi na tzw. "Rockowisko". Nie chciałem na nie iść, bo wiedziałem, że się na nim wynudzę. Kurwa, takiej kaszany i żenady dawno nie widziałem. Był zespół, który w swoim opisie miał, że posiada wstawki elektroniczne i trochę gotyckich, a brzmiał jak zespół "Łzy". Identycznie. Jedyne co tam było elektroniczne, to keyboard i prąd w kablach. A gotyckich klimatów w tym zespole było tak dużo, że łatwiej znaleźć podobieństwo słonia i mrówki. Przyszedłem w połowie tej "imprezy", a zobaczyłem trzy zespoły, po których stwierdziłem definitywnie, że nie mogę dłużej. Więc wyszedłem. Po raz pierwszy w życiu poczułem, że straciłem bezsensu pieniądz. 5 złotych poszło się jebać... Na całe szczęście nie wyszedłem sam, więc udało nam się naprawić dzień w plenerze, a potem w Baszcie.