sobota, 20 października 2012

Ironia losu

Czuje się ignorowany.
Przez świat.
Przez ludzi.
Przez ogólnie rzecz ujmując życie.
Jak to jest, że rzeczy, których się nie spodziewam i zazwyczaj nie mają dla mnie wartości, bądź dają minimalną, wręcz maciupeńką nadzieję (na to, że będzie dobrze), mają miejsce ciągle, a rzeczy, które chciałbym by wyszły i zarazem wzbudziłyby u mnie niesłychaną euforię, idą w odwrotnym kierunku?
Jakaś pieprzona ironia losu.
Nienawidzę.
Nienawidzę coraz bardziej.
I co najgorsze, nienawidzę coraz chętniej.
Wszystkiego.
Wszystkich.
Każdego atomu, neutronu, elektronu czy protonu rzeczywistości (i) egzystencji.

wtorek, 16 października 2012

Płomyczki w ciemnościach

Ale ten czas zapieprza. Dziś już mamy 16 października, a zaledwie za dwa tygodnie Wszystkich Świętych.. Lubię ten dzień, w szczególności gdy nie ma słońca i jest pochmurnie. Cmentarz wygląda magicznie po zmroku, szczególnie część poświęcona dzieciom. Co roku siadałem z Mechanicznym na jednej i tej samej ławce, i rozmawialiśmy o życiu wpatrując się w światełka lampionów. Teraz jednak Mechaniczny jest gdzieś w Polsce, więc ławka będzie pusta. I tak widywałem się z nim raz na pół roku. Wszystkich Świętych to jedyny dzień, gdzie jest mnóstwo wokół ludzi, a mnie to nie przeszkadza i zarazem dzień dla mnie pełen sentymentów, przemyśleń.
Byłem z Mack na trzygodzinnym spacerze. W niedziele. Opowiadała mi o swoich studiach (jest na pielęgniarstwie) oraz współlokatorkach. Jednak najbardziej zainteresowały mnie pytania na jednym z wykładów. Mack przedstawiła mi kilka przykładowych pytania, które padły na zajęciach.

-Mieliśmy pytanie od wykładowcy "Czy pozwolilibyście zapalić pacjentowi papierosa, któremu został tydzień życia, a jest zakaz palenia?" albo "Jest rodzina, która ma chore dziecko. Jedynym ratunkiem dla niego jest przetoczenie krwi, jednak jest to sprzeczne z religią tychże ludzi. Co zatem robicie, staracie namówić się na to rodziców, czy odpuszczacie?".
-Ja bym chyba próbował ich namówić. -odparłem.
-Tak, ale wówczas nawet jeżeli uratujesz to dziecko, rodzice go odrzucą, gdyż stanie się ono dla rodziców "nieczyste". 
 -Och... No tak. Ale w przypadku z tym umierającym palaczem, pozwoliłbym mu.
-Ja też. W drugim natomiast jest przyrzeczenie, że będziesz chronić i ratować ludzkie życie.
-No tak... -zauważyłem.- Ale nie możesz nic zrobić bez zgody opiekunów...
-Otóż to. Więc co zrobić z tym fantem?

Nie znam odpowiedzi i nie poznałem jej do tej pory, ale ciągle o tym myślę.

A teraz z innej bajki. Jestem naiwnym człowiekiem. Jestem tak naiwny, że jak o tym pomyśle robi mi się niedobrze. Za szybko przywiązuje się do ludzi. Często jest tak, że moja ufność jest wykorzystywana w maksymalny sposób, a ja się kurwa daje. I teraz aż ciśnie mi się na usta tekst "Arkony" z utworu "Skrajna Nienawiść Egoistycznej Egzystencji", mianowicie; "Nie tak miały boleć, ukryte w sercu marzenia, złudne obietnice i nadzieje, powtarzane od wieków.". Ale to pewnie przez to, że idealnie mogę odnieść ten tekst do zaistniałej sytuacji. Swoją drogą ten utwór jest mocny jeżeli chodzi o stronę liryczną. Co nie zmienia faktu, że zawsze mam kurwa ze wszystkim pod górę.... Ahhh... dobra kończę już z moimi wywodami na ten temat, bo to nie ma najmniejszego sensu.
Nie mieszkam w Krakowie, bo nie pracuje. Skończyłem z callcenter i jestem z tego faktu bardzo zadowolony. Jak o tym myślę, nasuwa mi się takie; "nigdy kur... więcej!".