piątek, 31 sierpnia 2012

Ostatni dzień sierpnia

Jeżeli dobrze pójdzie, a idzie jak najlepiej, to pod koniec września wprowadzam się do Krakowa. Muszę jednak znaleźć jakichś współlokatorów. Póki co mieszkam ze znajomym z czasów dzieciństwa, z którym to pamiętam jak jeszcze biegałem po krzaczorach, czy bawiłem się w chowanego. Mamy do udostępnienia jeden pokój na Bronowicach dla jakichś dwóch osób, z którymi moglibyśmy spędzić rok i podzielić się czynszem. Chciałbym też zmienić pracę, ale to dopiero po dostaniu pierwszej (i prawdopodobnie ostatniej) wypłaty. Jestem dobrej myśli. I jeżeli chodzi o nową pracę, jak i znalezieniu osób do mieszkania.

niedziela, 26 sierpnia 2012

Praca

Strasznie upierdliwa. Muszę chyba się rozglądać za czymś nowym. Wiem, przysługuje mi 60 godzin szkolenia, mam wyrobionych 35, ale nie sprawdzam się w tym callcenter. Po prostu nie umiem pociskać kitu, bajeru. Szkoda mi tylko tamtejszych genialnych ludzi, których udało mi się spotkać i poznać. Póki co popracuje jeszcze, może tydzień, ewentualnie dwa.
Ale w czwartek miałem kryzys. Wkurzałem się, że każdy coś sprzedał, a ja nic. Nie chciałem nic słyszeć na temat jakiegokolwiek callcenter i tak naprawdę nie zamierzałem wracać w piątek do pracy. Ale okazało się, że to jakiś chwilowy kryzys, który minął, gdy znów rano otworzyłem oczy i który według mojego znajomego jest normą. 

niedziela, 12 sierpnia 2012

Pracowicie

Jutro pierwszy dzień pracy. W związku z moim zatrudnieniem musiałem zrobić kilka rzeczy. Np. wypełnić formularz z moimi danymi, gdzie podawałem niemalże wszystko. NIP, pesel, telefon, zameldowanie, gminę, powiat, rozmiar buta, czy biustu. Musiałem także założyć konto bankowe. Odwlekałem tą sprawę do ostatniej (możliwej) chwili, gdyż jest to dla mnie nowość, a ja za takowymi nie przepadam. Podchodziłem do tego tak, że to bardzo poważna kwestia (gdzie będę mieć konto i na jakich warunkach). Koniec końców zostałem zmuszony do otwarcia konta w pierwszym lepszym, OTWARTYM W SOBOTĘ PO GODZINIE 15 banku. Padło na mBank.
Fakt pracy mnie stresuje. Nie wiem na co mam być przygotowany. Tak, wiem... jutro zaledwie szkolenie trwające jakiś czas, ale i tak jestem wystraszony. Umowę podpisuje się na 3 miesiące, po tym okresie mogę dostać wypowiedzenie, zatem muszę przez ten "okres próbny" wyjść jak najlepiej. Myślę jednak, że juz zrobiłem pozytywne wrażenie, pojawiając się na spotkaniu kwalifikacyjnym w stroju galowym, gdzie reszta przylazła na luzie w miarę normalnych ubraniach (lecz schludnych).
Jak to będzie zobaczymy, ale matka ciągle straszy mnie, że po 3 miesiącach dostane wypowiedzenie i znów będę na jej utrzymaniu. To nie jest fajne.

sobota, 11 sierpnia 2012

Festiwalowo

Dawno nie pisałem. Trochę mi się nie chciało, a trochę bałem się pisać o kwestiach, które obiecałem sobie poruszyć w następnym (czyli tym) poście. Festiwale. Zacznę zatem od Openera.
Moje nastawienie, entuzjazm do tego festiwalu opadał sukcesywnie wraz z datą przybliżania się imprezy. Doszło do tego, że nie chciało mi się jechać, ale z drugiej strony szkoda było mi biletu, za który dałem 410 zł. Zatem pojechałem. Ludzie z którymi byłem, jak najbardziej pozytywni. W końcu sami "starzy" znajomi. Jednak to co działo się na koncertach zostawia wiele do życzenia (oczywiście mówię tu o ludziach, nieznanych mi osobiście personach). Mógłbym nazwać ich motłochem czy pospólstwem, które serwowało sobie i przy okazji nam, jakieś niezrozumiale przepychanki i to dla "zabawy". I nie mówię tutaj o tzw. "ścianach śmierci", czy "pogo" (które rozumiem), tylko o ludziach, którzy nie wiedzieć w jakim celu PRZED rozpoczęciem koncertu wbijali na chama na innych i ich przepychali, by był jak największy ścisk. Prócz tego ich przemieszczanie się. Nie usłyszałem chyba ani razu słowa przepraszam, od osób, które chciały przejść. W sumie to chyba nawet nie można nazwać tego próbą przemieszczania się, a niekulturalnym ryciem, podczas którego człowiek mógłby zostać dosłownie zadeptany na śmierć. Z tego powodu byłem zniesmaczony z występu Justice. Paradoksalnie występy wykonawców, na które najbardziej się nastawiałem były średnie, a tych, których nie znałem, albo poszedłem na nich z czystej ciekawości były niesamowite. No, wyjątkiem było The XX, gdyż było dokładnie tak, jak to sobie wyobrażałem, idealnie. Czegoś jednak mi tam brakowało. Nie było na tym festiwalu tak, jak bym tego chciał. Ale z polem namiotowym przesadzili. Jeżeli była otwarta jakaś butelka z napojem, a którą chciało się wnieść, to się nie dało. Sprawdzający na bramkach kazali je wywalać, gdyż "coś mogło być dodane/dolane do środka!", więc wpuszczali tylko z fabrycznym zamknięciem. Dramat i istna żenada. Poza tym kazali niemalże wywalać wszystkie rzeczy przy wejściu na pole namiotowe, by przypadkiem "czegoś nie przemycić". Bardzo dyskomfortowa i żenująca sytuacja, wołająca o pomstę do nieba. Pole po jednym dniu deszczu pływało w śmierdzącym błocie, dlatego symbolem tegorocznej edycji były gumiaki. Sąsiedzi namiotowi byli upośledzonymi umysłowo bananowcami, którzy zerwali się spod skrzydeł nadzianego tatusia i mamusi. Poczuli wolność i posmakowali napoju zwanego potocznie alkoholem. Na całe szczęście ostatniej nocy ktoś odpłacił im za te wszystkie pobudki, nieprzespane godziny i przedostatniej nocy zrobił wejście z tyłu namiotu. W tym przypadku byłem ucieszony, że tak to się skończyło, mimo, że to lekkie przegięcie.
Teraz Off festiwal.
Metronomy, na które bardzo się nastawiałem, jak najbardziej na plus. Reszta ujdzie. Ogólnie gorzej niż w poprzednim roku. Ludzie spoko, kultura. Zaliczyłem shisha bar. Ale w niedzielę myślałem, że umrę z nudów. Nie było tam nic ciekawego tamtejszego dnia. Po drugim dniu już byłem znużony i chciałem wracać. Przynajmniej przy wejściu na pole namiotowe i na miasteczko festiwalowe nikt nie kazał mi wypierdalać wszystkich rzeczy na ziemie, a które przy sobie miałem (co miało miejsce na Openerze). Poza tym poznałem Białorusina Andrieja. Na bramkach nie obawiano się, że ktoś w częściach wnosi piłę mechaniczną i nie kazali jak w Gdynii prawie ściągać butów.
Podczas tych dwóch festiwali udało mi się zobaczyć:


Opener 2012;

Bat for Lashes
Björk
Bon Iver
Cool Kids of Death
Fisz Emade
Franz Ferdinand
Friendly Fires
Julia Marcell
Justice
Kapela ze Wsi Warszawa
Łona Webber & The Pimps
M83
Major Lazer
Mumford & Sons
New Order
Orbital
Pablopavo i Praczas
Panderecki // Greenwood
The Kills
The Ting Tings
The XX
Wiz Khalifa
Yeasayer


Off 2012;

AfroKolektyw
Atari Teenage Riot
Baroness
Battles
Baxter Dury
Beneficjenci Splendoru
Chromatics
Connan Mockasin
Converge
Cool Kids Of Death
Dam Funk
Death in Vegas
Enchanted Hunters
Fanfarlo
Group Doueh
Hanimal
Iggy And The Stooges
Kim Gorgon & Ikue Mori
Kurt Vile and The Violators
Levity
Łona & Webber
Metronomy
Napszykłat
Obscure Sphinx
Other Lives
Retro Stefson
Savages
Shabazz Palaces
The Antlers
The Band Of Endless Noise
The House of Love
The Stubs
The Twilight Sad
Thurston Moore
Tides From Nebula & Blindead


A TERAZ TROCHĘ TERAŹNIEJSZOŚCI!

Na studia się nie dostałem. Idę do pracy. Zaczynam szkoleniem w poniedziałek. Będę dzwonił po ludziach z ofertami wszelakiej maści. Mobilne internety, pakiety, słonie w karafce... Miesięczne dojazdy do owej pracy (z ulgą legitymacyjną, która jeszcze mi przysługuje do końca września) wyniosą około 304 zł. Potem znacznie więcej, nawet nie wiem dokładnie ile. Dlatego przeprowadzam się do Krakowa, gdyż ceny są porównywalne. Mam nadzieję, że się jakoś tam utrzymam.