niedziela, 6 stycznia 2013

Skansen

Wczoraj byłem u Kajka. Jak byliśmy w Baszcie, zaprosił mnie z kilkoma innymi znajomymi. Było bardzo fajnie. A wystrój jego domu był niesamowity, istna rupieciarnia! Strasznie mi się tam podobało. Szable na ścianach, topory, drewniane narty, kolekcja okularów, zdjęcia rodzinne zajmujące całą ścianę, drugą regał wypchany zdezelowanymi książkami. Prócz tego jakieś żelazko na "duszę", wiekopomne liczydło, a to pierwszy rysunek Kajka, który rodzice oprawili i wywiesili na honorowym miejscu. Telefon na tarczę i wiele, wiele innych. W pierwszym momencie, ma się wrażenie, że tam jest duszno od tych wszystkich pierdół, ale to naprawdę bardzo klimatyczne i urokliwe miejsce.
U Kajka, wraz z nim było siedmiu chłopa i jedna, jedyna kobieta, która też dostała zaproszenie. Nawet wczoraj się wywiązała rozmowa, że chyba jest lesbijką, bo zamiast torebek nosi torby i plecaki, poza tym przesiaduje z facetami. Jeden z kolegów stwierdził, że to jest coś nieteges, bo jak facet siedzi z siedmioma kobietami, to albo jest alfonsem, albo homoseksualistą, albo przyjacielem, albo ma po prostu kurewskie szczęście. Swoją drogą ja swego czasu przesiadywałem w gronie samych kobiet, a nie czuje bym miał odmienną orientację, wręcz można rzec, że "ciągnie mnie do bab". Wracając jednak do tej koleżanki, chyba godzinę z niej żartowaliśmy, ale nie było to uporczywe. Oglądaliśmy w między czasie Oskary, czy jakieś inne gówno w stylu Galii i śmialiśmy się, że każdą nagrodę powinien dostać Lewandowski, który to dostał ją za JEDNĄ, JEDYNĄ BRAMKĘ, którą strzelił Grecji (porażka). Jak to kolega stwierdził; "połowę meczu przeleżał na murawie, drugą postał i został najlepszym piłkarzem spotkania". Trochę to smutne, ale prawdziwe. Wypiliśmy po piwku, potem w plenerze drugie i zmyliśmy się do domciu.



(Nie rozumiem tego teledysku, ale ze strony muzycznej według mnie jest bardzo mocnym utworem. Zatem panie i panowie, "Interpol" w utworze "Lights".)
Ci ludzie sobie poszli...
Wszystkie moje "blogowe znajomości" skończyły się wraz z blogami tychże użytkowników. Część zaniechała pisanie, a część nawet usunęła swoje blogi. Szkoda, bo bardzo lubiłem, np. taką Listopadową, czy Rudą. Czytając Rudą czasami wręcz płakałem ze śmiechu. No cóż, trudno. Trochę przez to mój blog też umarł, ale na całe szczęście została jeszcze Blue.

7 komentarzy:

  1. "rupieciarnie" mają to "coś" fajnego w sobie. też je lubię. taka podróż do przeszłości ;P

    jestem i zostanę ;)
    bloga nie mam zamiaru usuwać.
    tak łatwo się mnie nie pozbędą ;P
    szkoda kasować prawie 5 lat swojego życia ;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, zdecydowanie. Każdy rupieć ma swoją historię. Zupełnie jak blog. Jak sobie przypomnę w jakich okolicznościach pisałem niektóre te bzdury, to aż szkoda byłoby mi go skasować. Cieszę się, że zostaniesz.
      Rozumiem też, że każdy z nas czasem potrzebuje przerwy w blogowaniu, albo najzwyczajniej w świecie nie ma czasu.
      Blue - pisz ile wlezie. :P

      Usuń
    2. teraz będę miała maaaasę czasu na pisane ;D
      zwłaszcza, że zbliża się sesja xD
      ja jak sobie przypomnę początki pisania...
      jaka ja byłam młoda i głupia... xD

      Usuń
    3. O ironio, brak czasu spowoduje robienie wszystkiego, poza nauką. xD

      Usuń
  2. Wrócę! Nie panikuj!

    Ruda :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Panikuję gdyż Twój ostatni wpis mówi, że idziesz sobie na jakiegoś nowego, anonimowego bloga. :P

      Usuń