czwartek, 8 listopada 2012

Pulvis et umbra sumus

Doszedłem dzisiaj do wniosku, że jestem życiowym nieudacznikiem. Podsumowując lata mej egzystencji, doszedłem do wniosku, że coś w tym jest.
Jezu, jak ja jestem nieprzystosowany do "bycia", istnienia... Wszystko popierdoliłem, jedyne co udało mi się zrobić w moim życiu, to coś zjebać lub spierdolić. Nic nie udało mi się osiągnąć co chciałem. Mimo wszelakich starań, prób - nic. Zawsze mam ze wszystkim pod górkę, zaczyna mnie to wkurwiać.

I bardzo proszę, jeżeli ma ktoś zamiar pisać; "Ojejku :( Będzie dobrze, nie przejmuj się", to niech sobie odpuści i najlepiej nic nie pisze. Nie jestem dziś w nastroju i poza tym nie zdzierżę więcej kłamstw.


środa, 7 listopada 2012

Kim jest Pan/Pani Pajacyk?

Tajemnicza osobo Panthrone, bardzo proszę o wyrozumiałość i nie zdradzanie moich danych personalnych, skoro mnie znasz. :)

A i powiem tylko tyle, że zgodnie z tekstem "Arkony" w utworze "Skrajna Nienawiść Egoistycznej Egzystencji" (który serdecznie polecam ze względu na lirykę);

"(...)każdy jest samotnikiem, za życia i po śmierci..."


...

Wyschnięta kuweta

Obudziłem się po 9, ale leżałem w łóżku do 12. Słuchając Twilite (płytę  Quiet Giant) i myśląc o tych wszystkich pierdołach, które nawiedzają mą głowę. A i też odczuwałem jak orkiestra dęta skacze po moim mózgu, dlatego postanowiłem poleżeć jeszcze jakiś czas po przebudzeniu - tak, napier*ala mnie głowa.
I niech nikt nie myli Twilite z dla mnie śmieszną serią Twilight. Pattinsona nienawidzę, a laskę, która gra Bellę uważam za koszmarnie brzydką. W ogóle cała ta historia powinna być zakazana. Szczególnie dla małych dziewczynek, ponieważ się podniecają i Edwardem i tą "sierotą" Bellą. Robienie wody z mózgu. Przyznam się widziałem raz pierwszą część gdy wyszła (i to nie z własnej woli), a do dziś mam odruchy wymiotne jak tylko słyszę "Zmierzch".
Quiet Giant ma na mnie bardzo pozytywne działanie. To może głupie, ale wsłuchując się, miałem ochotę tańczyć z bliżej nieokreślonym kimś na trawie, z dala od ludzkich oczu i uszu. Naturalnie kimś płci pięknej.
Przeglądałem ostatnio mój pamiętnik. Ostatnie wpisy są z początku września ubiegłego roku, a później z września tego roku. Muszę wrócić do rzetelnego zapisywania wszelakich wydarzeń. No dobra, nie tyle muszę, co chcę...
Julka (moja siostrzenica) mnie nienawidzi, mimo, że ma zaledwie 3 latka. Wczoraj byłem u siostry, by się nią zająć. Była bardzo pompatyczna w stosunku do mnie. Mimo wszystko starałem się być cierpliwy. Strasznie do mnie ostatnio "dozyguje" i nie kryje swojej niechęci. Mówi, że jestem głupi i żebym sobie już szedł, a i grozi mi palcem co uważam za mega śmieszne. Wszystko przez to, że jak była niegrzeczna i "dokuczała" swojej niani, a musiałem ową nianię zastąpić. Za karę nie puściłem jej bajek oraz powiedziałem, że jeżeli tak się nieładnie zachowuje, to niech się bawi sama. A sam siadłem obok i wziąłem jakąś książkę. Tak to zawsze jej czytałem, układałem z nią puzzle, robiłem namioty z kocyków, malowałem, rysowałem i wiele, wiele innych rzeczy. Wczoraj już nie wytrzymałem, bo ciągle coś wymyślała, że wziąłem jej poduszkę, że każę jej jeść, że za dużo picia jej nalałem, że coś tam... Jak oglądała bajkę, usiadła specjalnie tak, bym nie mógł oglądać z nią. Byłem cierpliwy do czasu, aż nie zaczęła złośliwie mnie szczypać, bić i przy tym mówić, że nikomu nic nie wolno zabierać. Chodziło o poduszkę, którą podłożyłem pod głowę... chuj, że miała ich 1000, a jak przyszedłem ta leżała praktycznie w drugim końcu pokoju. No i się wkurwiłem. Twierdząc, że to ja jestem od jej pilnowania i ponaglania, kazałem iść jej do swojego pokoju, a bajki wyłączyłem. Był jeden wielki wrzask i płacz. Ale mając ją w poważaniu, poszedłem do kuchni pozmywać naczynia. Raz się ugiąłem jak tak płakała i myślała  że tym razem też coś wskóra. Mała szantażystka. Źle myślała.

wtorek, 6 listopada 2012

Narzekadło

Dużo się działo ostatnimi czasy. Pewna 84 letnia kobieta opowiedziała mi niemalże całe swoje życie w zaledwie 5 minut. I nie, nie znam jej, widziałem ją po raz pierwszy na oczy. Mniejsza o czym rozmawialiśmy i jaki miał charakter wydźwięk jej opowieści, był jednak na tyle dla mnie pouczający, że nie puściłem go mimowolnie mych uszu. Podjąłem się refleksji.
Święta były inne niż w minionych latach. Obeszły się bez "magicznego dnia", na który to tak bardzo się nastawiałem. Z nikim się nie spotkałem. Nie dlatego, że nie chciałem.
"I boje się, że jak pies w samotności będę lizał ropiejące rany zadawane przez życie." - czy jakoś tak. Tak odnośnie moich ostatnich, ciekawych rozmów z Sylwią.
Bla, ble, bla - znów narzekam.