niedziela, 30 grudnia 2012

I`m the plague

Zbyt wiele się wydarzyło. Zbyt wiele, bym mógł to ogarnąć. Jest mi dziwnie, kiedy pomyśle o tych wszystkich różnych dziwnych rzeczach, które robiłem i działy się kiedyś. Przejebałem przez te klika lat i to tak konkretnie. 3-4 lata, a tu zaczynam się bać sam siebie. Tak, wiem pisze niespójnie, dlatego postaram się wszystko po kolei wytłumaczyć.
Jakie jest najszybsze i najlepsze (nacechowane) stwierdzenie jakim mógłbym się określić? Chuj? Kutas? Kretyn, idiota, pseudointeligent?
Czasem mózg mi się wyłącza i rozpierdalam system, a dzięki temu znajomości i ufność ludzi. Jestem niczym furiat. Jeżeli na kimś mi zależy, to wkurwiam się niemalże o wszystko. Widzę problemy tam, gdzie ich nie ma. Dopowiadam sobie historyjki, ideologię, a potem zaczynają się czary. Czary oparte na tym, że ktoś ode mnie słyszy "wypierdalaj" średnio raz na miesiąc, ewentualnie dwa. Strasznie chujowa cecha - nie polecam!
I tak oto tym sposobem napsułem przez ostatnie dwa, trzy... chyba nawet idzie teraz czwarty rok krwi pewnej osobie. Kurwa... najgorsze jest to, że nigdy, przenigdy, a przynajmniej nigdy przed tą znajomością, nigdy się tak nie zachowywałem. Nie odpierdalałem takich faz. I teraz zastanawiam się, czy zatem nigdy przedtem nie zależało mi aż tak na drugim człowieku i kontaktach z innymi? Czy może po prostu pojebało mi się we łbie...
Opuściłem gardę. Staram się być teraz lepszy, a za te wszystkie lata jest mi cholernie głupio. Chciałbym cofnąć czas i to wszystko naprawić, bo chyba przejebałem moją ufność... Ale nie mam dostępu do wehikułu. Naturalnie, dziś spotkałem się z tą osobą i przeprosiłem, za to moje chujowe zachowanie... Usłyszałem w odpowiedzi śmiech i stwierdzenie, że "nic się nie stało". Mimo to ja wiem, czuje to, że jest inaczej, ponieważ widzę, że teraz na mnie uważa i już nie rozmawiamy tak jak dawniej. Oczywiście w jakimś stopniu jest dobrze, ale czuje się mimo wszystko winny i to niebezpodstawnie. Teraz bardzo, ale to bardzo uważam i jeżeli widzę, że psuję humor, że o coś może się na mnie boczyć, przepraszam i nie przeszkadzam. Ale czasem mam wrażenie, że gdybym przestał się odzywać, to nasze kontakty umarłyby. Wcale się nie dziwie. Po części tych akcji, które odpierdalałem tej osobie i będąc na jej miejscu, sam bym się do siebie nie odezwał. Boje się dnia, gdzie zerwie ze mną kontakty. Jestem toksyczny.
Ten utwór ("Crystal Castles - Plague") przypomina mi miniony piątek. Byłem w "Baszcie" (barze) ze znajomymi i wiele się tam działo. Tzn, no... byłem w sumie niezaproszony. Poszedłem z jednym znajomym do innych tak z dupy. Jak przyszliśmy to były zaledwie zalane niedobitki, które szły na sen do domu. Tylko jeden się ostał i z nim trochę posiedzieliśmy żłopiąc jakąś wiśniówkę (czy coś innego własnej roboty) z pod stołu.


A dziś też tam zawitałem. W sumie to ja nawet zorganizowałem wyjście. Miałem iść na partię w "Magia & Miecz" (gra planszowa, klik!), ale wynikła pewna sytuacja, którą rozumiem i w 100% popieram. Nawet jestem dumny z tejże osoby, że tak postanowiła zrobić. Mimo, że w pierwszym momencie mogła mieć złudne wrażenie, iż mam do niej pretensje z tym związane. A wszystko przez to, że niepotrzebnie napisałem jej; "umawiamy się na granie już tydzień i umówić się nie możemy". W każdym razie stwierdziłem, że skoro do niej dziś nie idę, to pasuje coś samemu zorganizować. Zatem wyciągnąłem kilka osób i to też część tych, których się nie spodziewałem, że przyjdą. A przyszły. Natomiast druga część, która mówiła, że dojdzie; albo zlała, albo była zawalona nauką. W tym drugim przypadku rozumiem, ponieważ zbliżają się u nich na studiach kolokwia. A pierwszego, tj. lenistwa, nie rozumiem. Jednak wracając do wyjścia, było bardzo fajnie. No i trochę się ścierpnąłem, ale nie bardzo.
Z sobotą natomiast będzie mi się kojarzyć zespół "The XX", który wczoraj można było tam usłyszeć. A było go tam naprawdę sporo, bo puścili niemalże całe dwie płyty, za wyjątkiem kilu utworów.

sobota, 29 grudnia 2012

Modlitwa

"Boże i jeśli naprawdę mnie kochasz, nie pozwól mi się obudzić jutro rano." 
- tak, jestem pijany.




"Cold alone in a void.
Blind, but my eyes are open.
Nothing felt, nothing heard.
Rotting.
Decayed.
Broken.
Nausea.
Drown in waters filled with silence."