sobota, 2 lutego 2013

Ciężki jest los kaleki bez nogi.

Wczoraj z okazji mojej 21 zimy, którą przeżyję niebawem, umówiłem się z kilkoma znajomymi w barze. Część nie przyszła z różnych powodów. A to jeden się rozchorował, a to drugi sesja, a to trzeci w mieszkaniu w Krakowie siedzi i coś tam robi... Ale cieszę się, że byli Ci, co byli.
Sebastian zostawił swój plecak, więc go wziąłem i leży sobie teraz gdzieś tam u mnie. W ogóle jak jechał do nas do Baszty, jeden autobus mu uciekł, zatem przez godzinę próbował złapać stopa. Bez skutku. W sumie mu się nie opłacało przyjeżdżać, bo ostatni autobus powrotny miał godzinę po swoim przyjeździe, ale zrobił to i strasznie miło mi się zrobiło z tego powodu. Ale oczywiście musiałem coś zjebać, jak to ja. Przy dużej ilości alkoholu jestem zajebiście szczery. Czasem to nie jest spoko!
W ogóle jak przyszliśmy, to była dziwna sytuacja. Wkurw z mojej strony! Stoję sobie w kolejce do baru, nagle podchodzi do mnie jakiś nieznany koleś i pyta, czy może wejść w kolejkę przede mną. Stwierdziłem, że "nie i chuj", bo jakby nie zauważył jest kolejka i każdy czeka na swoja kolej. Potem zaczął zaczepiać wszystkich dookoła, a Kajtkowi sypnął komplementem. Chciał powiedzieć, że ma ładne oprawki okularów, a powiedział, że ma ładne oczy. Ale ten koleś był zajebiście natrętny i wkurwił mnie z tą kolejką, więc już pomyślałem sobie; "no zajebisty wieczór kurwa będzie". Ponoć potem został poproszony o opuszczenie lokalu. I dobrze!

(The National - Slow Show)

A potem była dziwna sytuacja. Przyjaciel, któremu oczywiście powiedziałem, że idę ze znajomymi (naszymi wspólnymi) do baru, powiedział, że się uczy. Ok, rozumiem, sesja! No, ale przyszedł z innymi kumplami i poszli usiąść piętro wyżej. Poszedłem do nich i chyba 10 minut ich prosiłem, by się do nas dosiedli, tym bardziej  że było miejsce, bo cześć osób już się zwinęła. O tym czy zejdą miał zadecydować rzut monetą. Orzeł - schodzą. Szczęście było na mojej szali, ale trochę dziwnie. Naturalnie nie mam o nic pretensji, tylko... grhhh... jak jestem pijany i na czymś mi zależy, jestem 10 razy bardziej cipowaty, niż normalnie. Nieważne. Potem wracaliśmy i dwóch moich znajomych doszło do wniosku, że rzucą mnie na śnieg. Przy czym, śniegu już prawie nie ma. Jak pomyśleli - tak zrobili... Tylko, że moje kolano zostało na chodniku i przez chwilę przyjęło cały ciężar ciała. Efekt jest dzisiaj tego taki, że nie mogę chodzić, a kolano spuchło. Jest plus, bo nie boli. Czuje się jednak jak kaleka i mnie to drażni. Jak próbowałem ubrać buty, zajęło mi to 15 minut z zegarkiem w ręku, przy czym robiłem to pół na stojąco, a pół na leżąco. Nie mogę zgiąć kolana, więc na siedząco odpada. Rodzicom powiedziałem, że jak wracałem, wyrżnąłem o wystający i nierówny chodnik. Kupili to. Ale chyba będę musiał iść do lekarza i na prześwietlenie. Nie uśmiecha mi się to wcale. Chodzenie po schodach to miazga. Kolejne 15 minut, bo przecież jedną nogę mam niemalże sztywną. Wszędzie człapie.Wkurwiające. Poza tym incydentem z kolanem (czego skutki odczuwam dopiero dzisiaj), było bardzo spoko. 
Brat mi kupił Altacet, bym smarował. Oczywiście poprosiłem go o to. I mam, w żelu, za 13.25 zł. Co za ździerstwo!

13 komentarzy:

  1. 10 razy bardziej cipowaty?
    O zgrozo ;<

    ej, a na siedząco z wyprostowaną nogą nie dasz rady?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Glany? Nie bardzo.

      Z tym 10 razy bardziej, minimalnie przesadziłem. To się dokładnie nazywa hiperbolizacja czy jakoś tak. :P

      Usuń
    2. chyba hipokryzja bardziej w tym przypadku :)

      To musisz się rozciągać! Wtedy dasz radę założyć nawet glany na siedząco ;D

      Usuń
    3. Do autofelatio też trzeba ponoć się rozciągać, bądź uprawiać jogę, by było w ogóle możliwe. Ale nie wiem, nie bawię się w ten sposób. :P

      Usuń
  2. urzekła mnie Twoja historia <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Wszystkiego najlepszego dla Ciebie i Twego kolana! :)

    Smutna Dziewczyna

    OdpowiedzUsuń
  4. Ach te pijackie wybryki, spójrz na to z innej strony, dzięki temu wypad do baru stał się czymś niezapomnianym xD Nie no, oczywiście Ci współczuję, sama często ulegam uszkodzeniom w stanie nieważkości. Oj tam, lepiej stawać się cipowatym niż np. skrajnie chamskim (podobno ja tak mam, ale wg mnie jestem po prostu szalenie zabawna, tylko nikt mnie nie rozumie). W każdym razie, oby szybko przestało boleć ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Boleć nie boli, ale nie da się chodzić. Przynajmniej nie dało. Schody to nadal trudność, ale zginam już całkowicie nogę. Raz się uszkodziłem po pijaku (poza tym), tj. przecięcie palca szkłem. Nic więcej mi się nie przytrafiło. :)

      Usuń
  5. Dwadzieścia jeden lat i wciąż wciskasz takie kity rodzicom? ;)
    Na kolano polecam maść żywokostową ;)
    Pozdrawiam,
    Renia Refleksyjna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moi rodzice są strasznie konserwatywni... Lepiej po prostu by nie wiedzieli wszystkiego, bo nie mam ochoty wysłuchiwać ich jęków. ;)

      Usuń
  6. Ja chyba szczęśliwie trafiłam na mniej konserwatywnych... ;)
    Ależ Ty jesteś płodny z tymi postami, ledwo się dokopałam do tego z kolanem ;)

    Renia

    OdpowiedzUsuń