"Bój umarł" - tyle mogę powiedzieć, odnośnie sytuacji, w której miałem "moc", którą mogłem albo coś stworzyć, albo coś zniszczyć. Spierdoliłem przypadkiem i me "czary" poszły się paść na jebane łąki. To zabawne, bo przez to zraziłem do siebie osobę, której chciałem pomóc. Nie jestem z tego faktu zadowolony. Szczerze powiedziawszy wydawało mi się, że jak jej pomogę, to się do siebie zbliżymy. Okazuje się jednak, że oczywiście mam niewyparzoną mordę i nie potrafię wyczuć sytuacji, kiedy powinienem coś powiedzieć, a kiedy milczeć. Zjebałem wczorajszy wieczór i sobie, i tej osobie - zupełnie przez przypadek. Jak to stwierdziła, jestem bardzo nietaktowny i nie mam wyczucia sytuacji. Szczerze, to liczyła, że spędzi ze mną spokojny, miły, luźny wieczór, a ja oczywiście musiałem zacząć temat dotyczący ją bezpośrednio. W pewnym momencie zaczęliśmy milczeć i tak przez 30 minut. Próbowałem jakoś rozluźnić atmosferę, zagadać, ale bez skutku. W odpowiedzi na moje pytania, słyszałem równoważniki zdań. To było o tyle przykre, że ta osoba wczoraj przyszła na moje spóźnione urodziny wraz z prezentem. A po powrocie do domu dostałem od niej litanię w formie wiadomości. Wiedziałem, że zjebałem z wczorajszym wieczorem, ale jeszcze mnie w tym upewniła. Ale chyba jest już w porządku między nami, tylko nadal mi strasznie głupio. Natomiast co do prezentu, dostałem taką książkę;
Po prostu osoba, która mi ją ofiarowała (naturalnie z dedykacją na stronie tytułowej) stwierdziła, że dawno żadnej mądrej nie dostałem. Zacząłem czytać i jest dobra. "Druga historia" mnie strasznie urzekła i łyknąłem ją z ufnością, jak chore dziecko syrop na kaszel.
Co dalej? Okazuje się, że w okół mnie jest/było ok. 24 osób, które kiedykolwiek mi ufały, bo w jakimś stopniu mi się zwierzały i chciały się doradzić. Szkoda, że ich kurwa nie zauważam. Może przez mój subiektywizm, albo może po prostu jestem głuchy, ślepy i głupi. Albo te dwie możliwości naraz. Jestem ograniczony.
Jestem zmęczony, jest mi przykro (za wczorajszy wieczór, że wyszedł - jak wyszedł i że po nim napisano mi - co mi napisano). Wiem, że nie powinienem się przejmować, ale ja się bardzo przejmuje ludźmi, na których mi zależy. Tym bardziej, że ja mam PEŁNĄ tego ŚWIADOMOŚĆ iż zjebałem.
(Portico Quartet - Clipper)
Lubie bardzo słuchać ten utwór jak mi źle. Kocham go od 5:00, do końca. Mógłbym zapętlić ten motyw i słuchać go w nieskończoność. Ten saksofon, a ten instrument (chyba kontrabas) wchodzący nieco później... ahhh! Łapie się na tym, że w ogóle podoba mi się brzmienie wibrafonu. Jak za jazzem średnio przepadam, to Portico bardzo lubię. Choć to nie jest typowy jazz.
Zdaje się, że gitara basowa też. Instrument instrumentem, ale basista dobry :) I rytmizacja... Jaram się.
OdpowiedzUsuńCo do nietaktu... u Was, facetów to normalne... Nadrabiacie czym innym. Mam nadzieję, że się odkręci.
I najlepszego na urodziny. Moje trwają od 15 minut.
Pozdrawiam,
Renia
Nie ma tam gitary. :) Jest w zespole saksofony altowy i sopranowy, hang i perkusja, kontrabas. :D
Usuńhttp://www.youtube.com/watch?v=TQXn5ba0aT8
Uwielbiam brzmienie hangu!
Nietakt;zawsze mi się wydawało, że jestem mimo wszystko taktowny.
Najlepszego. :D
W zespole jest czterech muzyków... co nie znaczy, że kontrabas nie przeplata się z gitarą basową. Po prostu jest więcej ścieżek dźwiękowych basu nałożonych na siebie. Serio dobry basista ;)
OdpowiedzUsuńNiesamowity instrument faktycznie. Myślałam, że to metaliczne brzmienie uzyskali elektronicznie. Podrzucaj proszę więcej fajnych numerów. Będę słuchać ;)
Renia
Wrzucam to co słucham i to co mi pasuje pod daną sytuację/post. :D
UsuńAle nadal będę, więc spokojnie. :P