poniedziałek, 11 lutego 2013

Dwa spostrzeżenia, dwa tematy, dwa światy, dwie ideologie.

Ostatnio coraz częściej myślę o samobójstwie. O samobójstwie jako sporze i wytworzeniu się dwóch obozów;
ludzi którzy krytycznie podchodzą do zagadnienia oraz drugiego obozowiska, które jest bardziej "przychylne" ku szarpnięciu się na swoje życie.
Pierwsza część ludzi uważa, że samobójstwo jest okazaniem słabości, poddania się. Jest zarazem szczytem egoizmu, egocentryzmu i osoba która się na nie decyduje, jest w jakimś stopniu jest szalona. Uważa, że to ostatnie pięć minut pozostania na ustach wielu innych ludzi, którzy będą szemrać, szeptać o śmierci znajomego przez tydzień, może dwa (bądź też nieznajomego).
Drugi z kolei obóz paradoksalnie mówi o tym, że samobójstwo nie jest pozytywnym zjawiskiem, ale osoba, która się na nie decyduje jest w pewnym rodzaju odważna, "robi kawał Bogu", bo sama się stawia w Jego roli i decyduje o własnym ja. Tu i teraz.
Ja z kolei nie wiem co mam sadzić. Z jednej strony dla mnie samobójstwo jest sprzeciwem przeciwko Bogu, światu i przyznaję, trzeba cholernie dużo odwagi, by się "na nie zdecydować", ale z drugiej jednak strony pokazuje mi słabość ludzkiej psychiki, ponieważ dana osoba widocznie nie znalazła innego rozwiązania. Oczywiście trzeba też brać poprawkę na to, że osoba taka, najczęściej nie jest poczytalna, zdrowa psychicznie, bądź jej umiejętność postrzegania rzeczywistości jest zaburzona przez, np. depresję (która jest uznawana za chorobę). Czasem jednak gubię się sam w zeznaniach i uważam, że samobójstwo jest czymś niesamowitym, po przez odwagę, a czasem uważam, że to skończony kretynizm. I znów na światło dzienne wychodzi, że jestem hipokrytą. A piszę o tym, bo ostatnio dowiedziałem się od kolegi, że istnieje coś takiego w Japonii, jak "Las Samobójców" (jap. Aokigahara).

(The Black Keys - Lonely Boy)

Drugą z rzeczy, która mnie zastanawia, jest stosunek wiary ludzi w moim wieku, lub nieco młodszych. Większość z nich ma się za ateistów. Często też przez to, że nie znają pojęcia deizmu, więc mówią o sobie; "ateista". Ale dlaczego? Dlaczego coraz częściej i coraz więcej młodych ma za przeproszeniem to w dupie? Kiedyś spotkałem się ze stwierdzeniem, że "jestem zacofanym człowiekiem, skoro żyjąc w XXI wieku, wierzę nadal w bajki, które czyta ludziom facet w czarnej kiecce" - ok, jestem zacofany. Przyznaję, trochę podziwiam ludzi, którzy w nic nie wierzą, ale którzy potrafią powiedzieć dlaczego i mają do tego swoją argumentację. "Nie wierzę, bo nie i chuj!" - mnie nie satysfakcjonuje. Osobiście uważam, że takiej osobie (ateiście) musi żyć się trudniej, ciężej. Oczywiście często rozmawiam z różnymi ludźmi na tematy wiary, czy z ateistami, czy z ludżmi z "innej wiery", z czystej, wręcz dziecinnej ciekawości; "a jak to jest u Ciebie?". Nie, nie krytykuje. Rozmawiając nawet o samej Biblii z zagorzałym ateistą, znalazłem wspólny język. Dlaczego? Dlatego, że znał on ów księgę i WIEDZIAŁ w co nie wierzy. Część natomiast ateistów (tych w moim wieku), "nie wierzy z lenistwa". Nie mają zielonego pojęcia o co chodzi. Kurde, gdybym był na ich miejscu wziąłbym Biblie, przeczytał od deski do deski, choćby po to, by mieć mocne argumenty i móc bronić swego "nie wierzę". Oni z kolei nawet nie wiedzą jak ta wygląda i po co to w ogóle jest. Ale czego ja wymagam? Przecież część "wierzących" nigdy nie miała Biblii w ręku. Chodzą do kościoła, by sobie postać, ponudzić się, podreptać w miejscu. Trochę mnie to przeraża wszystko.

13 komentarzy:

  1. Dla mnie samobójstwo to zarazem szczyt odwagi, ale też szczyt słabości...Trzeba pamiętać - że ludzie porywają się na nie ,nie z byle powodu- to ludzie bardzo wrażliwi, często inteligentni, którzy nie godzą się na coś...życie jest tak wielobarwne i bywa piekielnie brutalne..listopadowa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powstaje paradoks; inteligentny kretyn. Trzeba głupoty i odwagi inteligentnej osoby, by szarpnąć się na swoje życie, według Twego toku rozumowania. Chyba, że źle to odczytałem.

      Usuń
  2. samobójstwo... niesamowity akt odwagi, wyrwanie z rąk Boga decyzji o swoim losie. Potepiac takich śmiałków? Nikt tu nie jest od sądzenia, po za tym nie sądz innych nie będziesz sądzony... jeśli juz ktoś chce osadzic samobojce to należy zapytać co zrobił żeby go uratować... nigdy nie wiadomo co dzieje się w głowie samobojcy
    Po za tym tez wierzę w to co mówi ‘‘wysłannik czarnej mafii‘‘...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest w tym prawda. Tak naprawdę nikt nie wie dlaczego dana osoba szarpnęła się na swoje życie. "Nie sądź, by nie być sądzonym" jest cytatem z Biblii, która mówi, by szanować swoje i czyjeś życie (wykroczenie przeciwko 5 przykazaniu, bardzo elastycznemu, tj. "nie zabijaj"). Powstaje zatem kolejny paradoks.

      Usuń
    2. pisząc te słowa mialam na myśli akurat tekst kawałka PIH-a ale on tez wziął to z Biblii. Ale ok nie ważne. jakieś refleksje mnie odpadły....

      Usuń
    3. Zatem mówimy poniekąd o tym samym. :P

      Usuń
  3. Właśnie zauważyłam, że panuje jakaś moda na ateizm i biseksualizm... Osobiście nie wyobrażam sobie w nic nie wierzyć, byłoby dla mnie straszne żyć ze świadomością, że po śmierci nic mnie nie czeka. Co do samobójstwa, to nie chcę jakoś niesprawiedliwe oceniać, ale dla mnie to raczej tchórzostwo. Osoby słabe psychicznie, które nie radzą sobie z rzeczywistością - można je tak usprawiedliwiać, jak dla mnie po prostu boją się/nie chce im się rozwiązać własnych problemów, więc pozostaje ucieczka (no chyba, że mamy do czynienia z poważną chorobą psychiczną).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I Ty także masz rację. Biseksualizm natomiast jest bardziej popularny u kobiet niźli mężczyzn. Na faceta się krzywo patrzy, gdy mówi, że jest biseksualny. :D

      Usuń
    2. Przynajmniej w moim środowisku. :D

      Usuń
  4. odnośnie samobójstwa, to uważam, że osoba, która targnie się na swoje życie raniąc siebie - rani innych.
    ja nie wiem, jakbym przeżyła wiadomość, że ktoś z mojej rodziny/znajomych popełnił samobójstwo. to byłby dla mnie ogromny cios, tak samo dla rzeszy innych ludzi, którzy w pewien sposób kochali delikwenta.
    nie będę się rozwijać, czy ktoś jest słaby czy odważny, że posuwa się do takiego czynu. nie mnie to oceniać.

    a co do wiary.
    sama po sobie zauważyłam, że przestałam chodzić do kościoła. w niedziele zazwyczaj wracałam do Trn, a jeszcze odwiedzałam M. więc na kościół jakoś brakowało czasu. a może z lenistwa? nie wiem...
    ale wiem, że wierzę. może czasem wątpię. ale staram się wierzyć.

    a piosenka, którą wrzuciłeś, kojarzy mi się z pracą w Croppie.
    leciała dość często, a z dziewczynami próbowałyśmy naśladować kolesia z teledysku, bo naprawdę jego układ taneczny przebija wszystko ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzisz, tylko osoba popełniająca samobójstwo raczej nie zauważa tego, że jest ktoś inny. Wydaje jej się, że jest sama, opuszczona, nikt jej nie potrzebuje (tak mi się wydaje). Ewentualnie twierdzi, że to jej wola i inni nie mają nic do gadania w tej kwestii.

      Z wiarą bywa różnie - są wzloty i upadki.

      Utwór z Croppa? Naprawdę? Szok!

      Usuń
    2. dość często leciał ten kawałek w playliście, która w naszym salonie jest puszczana ;P w sumie nie do końca wiem, czy to playlista Croppowa czy House'owa, bo pracowałam w łączonym salonie, ale ta piosenka dość często mi towarzyszyła ;P

      Usuń
    3. Mieliście moim zdaniem tam dobrą muzykę. :O

      Usuń