Wczoraj idąc alejką prowadzącą w stronę kościoła, natknąłem się na pewien "drogowskaz"...
Mimo, że jest to wandalizm oraz osoby, które to napisały, zapewne zrobiły to dla beki, ta ławka wniosła pewien pozytywny i optymistyczny akcent. Pokazała mi drogę, gdzie powinienem zmierzać ze wszystkimi swoimi problemami i beznadziejnościami, z którymi ostatnio uporczywie walczę. Zupełnie tak, jakby ktoś pokazał mi drogę w życiu. Nie wierzę w przypadek, więc tłumaczę to jako "znak z Nieba".
Poczułem się malutki...
(Fever Ray - When I Grow Up)
I jestem malutki. Dziś schowałem się w kąt mojego malutkiego pokoiku, z moim malutkim światkiem w główce i z moją malutką muzyczką, która daje mi ogromne pokłady radości. Cieszę się dziś z bardzo malutkich, nieistotnych rzeczy, a zarazem jestem przerażony. Przerażony faktem, że część znajomych ma już rodziny, których nie są w stanie utrzymać, przerażony w ogóle faktem, że mają już rodziny, dzieci, własne życie. Już nigdy nie będzie tak jak było kiedyś, niewinnie, beztrosko, dziecinnie... A ja nadal się czuję dzieckiem i boję się przyszłości, dorosłego i odpowiedzialnego życia...
nie jesteś jedyny. ;)
OdpowiedzUsuńA własnie, że jestem. Każdy jest. :P
Usuń"Padłeś? Powstań! Jezus Chrystus!". :D
OdpowiedzUsuńS. Dz.
Muszę Ci powiedzieć, że coś w tym jest! Serio! :D
UsuńJest, jest! Po trzech latach w szkole katolickiej nauczyłam się czerpać szczęście i radość z relacji z Panem Bogiem. I wtedy mam dobry humor, przynajmniej... i wiele rzeczy się udaje! :)
UsuńS. Dz.
Inaczej patrzy się na świat, a nawet na porażki. :)
UsuńI na ludzi! :)
UsuńS. Dz.
Wszystko się zmienia. Dosłownie wszystko.
Usuń