czwartek, 23 maja 2013

Drogowskaz

Wczoraj idąc alejką prowadzącą w stronę kościoła, natknąłem się na pewien "drogowskaz"...


Mimo, że jest to wandalizm oraz osoby, które to napisały, zapewne zrobiły to dla beki, ta ławka wniosła pewien pozytywny i optymistyczny akcent. Pokazała mi drogę, gdzie powinienem zmierzać ze wszystkimi swoimi problemami i beznadziejnościami, z którymi ostatnio uporczywie walczę. Zupełnie tak, jakby ktoś pokazał mi drogę w życiu. Nie wierzę w przypadek, więc tłumaczę to jako "znak z Nieba".
Poczułem się malutki...

(Fever Ray - When I Grow Up)

I jestem malutki. Dziś schowałem się w kąt mojego malutkiego pokoiku, z moim malutkim światkiem w główce i z moją malutką muzyczką, która daje mi ogromne pokłady radości. Cieszę się dziś z bardzo malutkich, nieistotnych rzeczy, a zarazem jestem przerażony. Przerażony faktem, że część znajomych ma już rodziny, których nie są w stanie utrzymać, przerażony w ogóle faktem, że mają już rodziny, dzieci, własne życie. Już nigdy nie będzie tak jak było kiedyś, niewinnie, beztrosko, dziecinnie... A ja nadal się czuję dzieckiem i boję się przyszłości, dorosłego i odpowiedzialnego życia...

8 komentarzy:

  1. "Padłeś? Powstań! Jezus Chrystus!". :D
    S. Dz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszę Ci powiedzieć, że coś w tym jest! Serio! :D

      Usuń
    2. Jest, jest! Po trzech latach w szkole katolickiej nauczyłam się czerpać szczęście i radość z relacji z Panem Bogiem. I wtedy mam dobry humor, przynajmniej... i wiele rzeczy się udaje! :)

      S. Dz.

      Usuń
    3. Inaczej patrzy się na świat, a nawet na porażki. :)

      Usuń
    4. I na ludzi! :)

      S. Dz.

      Usuń
    5. Wszystko się zmienia. Dosłownie wszystko.

      Usuń