poniedziałek, 30 stycznia 2012

Ciężkostrawny stoicki wieczór.

Obżeram się właśnie bigosem – późna trochę na to pora, ciężka kolacja. Mam jednak nadzieję, że dzisiejszej nocy nie spędzi mi ona snu z powiek. Byłoby nieciekawie. Lubię się obżerać kilka godzin przed snem. Jestem raczej typem odkurzacza jeżeli chodzi o jedzenie. Jednak na tyle leniwym, że jeżeli nie ma nic do pochłaniania, nie chce mi się samemu nic pichcić. Nawet mimo faktu, że sprawia mi to przyjemność. Wtedy zastępuje jedzenie nikotynowym dymem. Kolejne, dodatkowe sztuki papierosów. Aktualnie palę, bo jestem uzależniony. Chciałbym rzucić to w jasną cholerę, ale nie mam zbyt silnej woli. A gdy nie mam pod ręką papierosa nie mogę znaleźć sobie miejsca i wszystko mnie drażni. Choć raczej powinienem pisać drażniło. Teraz nie mam ani jednego, a odczuwam stoicki spokój. Wszystko odbieram na spokojnie. Chyba zbytnio naczytałem się o renesansie, który czerpie ideologię z antyku i z średniowiecza. Tak, o tak… Przygotowania do rozszerzonej matury z języka polskiego. Szczerze powiedziawszy „wiem, że nic nie wiem” – jeżeli już o tą maturę chodzi.
Wrócę jednak do stoicyzmu. Wszystko ostatnio odbieram na spokojnie. Naturalnie, nie zawsze się da, tym bardziej, że kilka dni temu czułem jakąś niewyjaśnianą anomalię, czyli nieuzasadniony niepokój. Ten stan jednak mi już minął. Potrwał dzień, dwa i już go nie ma. Wręcz idealnie. Nie boczę się już na ludzi, ani inne rzeczy, na które się boczyłem wcześniej, zatem moja tegoroczna reformacja skutkuje, a wręcz bym obfituje. Była sytuacja, która mnie o tym przekonała. Mianowicie, moja genialna klasa stwierdziła, że urwie się z dwóch ostatnich godzin (języka polskiego).
Polonistka ironicznie stwierdziła dzień wcześniej; „o nie(!), klasa „B”, jutro mamy dwa polskie, tak? A może byście nie przyszli?”
„Wedle życzeń”
- pomyślała jedna z głów...
Nie podobał mi się ten pomysł z oczywistych przyczyn (matura!), jednak stwierdziłem, że „jak wszyscy, to wszyscy”. Pech chciał, że jedna owieczka odczepiła się niechcący od stada (baranów). Jako jedyna poszła na lekcję. Skutki były tego takie, że wytworzyły się dwa obozy. Konsekwencji nie przyjścia na lekcję można było się domyślić, ale za nie pierwsza część stada zaczęła obwiniać owieczkę, która zabłądziła, a druga zignorowała to.
-Przecież jakby nie przylazła na lekcje, nie byłoby konsekwencji! – usłyszałem uzasadnienie nienawiści w stosunku do zabłąkanej.
-Szczerzę w to wątpię. – odparłem krótko i poszedłem sobie, bo nie chciało mi się słuchać, jak bardzo czarna jest owieczka, która nie polazła za nami.
Swoją drogą, kocham jak ludzie nie wyczuwają ironii i myślą prostolinijnie, czyli ufają we wszystko co im się mówi (tak, tak pije do rozmowy z polonistą jednej osób ze stada „B”).
Madzia – bo tak ma na imię zabłąkana „czarna” owca, spędzała przerwy na uboczu. Widziałem co się z nią dzieje, dlatego od razu podszedłem i mówię.
-Kobieto, nie przejmuj się. Zlej ich, nie warto. Stało się! No trudno, zdarza się.
-To nie jest tak łatwo. (…) –zaczęło się tłumaczenie.
Dwa dni po tamtejszym wydarzeniu, a był wtedy już weekend, dostałem wiadomość od Madzi.
„Chciałam podziękować. Może ten sposób nie jest tak samo dobry, co na żywo, ale mimo wszystko dziękuję. Czasem proste słowa podbudowują lepiej, niż wszystko inne.”
Naturalnie odpowiedziałem, że nie może mi dziękować, ponieważ tak naprawdę nic nie zrobiłem. A gdybym zachowywał się jak inni z klasy, to byłoby to nie zgodne z moimi poglądami.

4 komentarze:

  1. Och, jak ja nienawidzę tych wszystkich tekstów na temat tego, jaka to klasa nie jest zgrana, bo jedna czy dwie osoby nie zachowują się tak, jak cała reszta. To o czym napisałeś, to oczywiście klasyczny przykład sytuacji, która cyklicznie się powtarza(zmieniają się tylko: szkoła i ludzie). I uważam, że zachowałeś się naprawdę przyzwoicie wobec tej dziewczyny, a jednocześnie dziwi mnie, że z całej Twojej klasy, tylko Ciebie było stać na taki gest.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety pojęcie dobrego smaku i dobrego zachowania (szczególnie w takich sytuacjach) staje się przeszłością. Każdy dziś jest indywidualistą (czyli nikt, bo jeżeli wszyscy nimi jesteśmy, paradoksalnie nie jest nim nikt). Egoizm w czystej i beznadziejnej postaci. Każdy patrzy na to w sposób; "a dobrze ci tak!", ale myśli zarazem, "dobrze, ze ja nie jestem na twoim miejscu". To smutne i zarazem upokarzające rodzaj ludzki.

      Usuń
  2. Jak dobrze, że nie muszę chodzić do szkoły jako uczeń... chyba bym teraz tego nie przeżył...
    Serdecznie pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety to już w dzisiejszych realiach szara rzeczywistość. Spokojnie, jeszcze tylko kilka tygodni i też mam spokój. :)

      Usuń