Dziś obejrzałem „Baby są jakieś inne”. Film taki na jeden raz, obejrzeć i już do niego nie wracać. Niby ciekawy, ale szału nie ma. Zmusił mnie jednak do refleksji, bo okazało się, że mam chyba kilka kobiecych cech. Mianowicie zapałki. Powiedziane w nim jest, że ponoć „baby chowają spalone zapałki z powrotem do opakowania”. Przyznam się, sam tak robię, gdy odpalam papierosa na ulicy, ale po to, by nie zaśmiecać ulicy. Po co robić większy syf, skoro ten, mający miejsce na ulicy jest i tak zbyt duży. Weszło mi to jednak w nawyk, ponieważ chowam spalone zapałki do pudełka także w domu (podpalając np. wodę na herbatę).
Byłem dziś u pracodawców i jeszcze nic nie wiadomo w sprawie pana (o którym pisałem post wcześniej), ponieważ jeszcze się nie zjawił. Ponoć dopiero jutro ma być w pracy.
Wczoraj spędziłem genialny dzień z kilkoma znajomymi, miedzy innymi z Kasią, którą tu wspominam co jakiś czas. Obiecałem w moje urodziny, jej i Ani, że jeden cały dzień spędzimy razem. Wywiązałem się i czuje się z tego powodu zadowolony i to bardzo. W planach było lodowisko, które mnie przerażało z oczywistych powodów. Jakich? Nigdy na nim nie byłem. Zawieźli nas tam rodzice Anny, a sami gdzieś pojechali dalej. Wysadzili nas na przystanku autobusowym, bo czekał na nas jeszcze jeden kolega, zatem pieszo poleźliśmy w stronę lodowiska. Ale co? Okazało się, że jest zamknięte. W sumie można było się tego spodziewać, bo panowała wczoraj plusowa temperatura, a słońce momentami grzało naprawdę mocno. Mocno jak na luty. Wróciliśmy zatem na przystanek i postanowiliśmy wrócić do domu, na film, który ze sobą zabrałem, a który zaczęliśmy. Rose Red, z prologiem to istne 5 godzin wyjęte z życia. Kasia jednak, wpadał na pomysł by wracać pieszo, co bardzo mi się spodobało. Reszta grupy się wyłamała i stwierdziła, że jednak poczeka na autobus.
Poszliśmy zatem we dwoje, co dało nam okazję do długiej rozmowy. Generalnie rozmawialiśmy o byłym Kasi, a moim przyjacielu i o zmianach w jego osobowości jakie zaszły od czasu ich rozstania. Ale to pozostawię dla siebie. Mam z tym związaną tylko jedną refleksję, którą mogę się podzielić. Nie czuje się ani zobowiązany do tego, by go naprostowywać, ani w ogóle mu o tym mówić, ponieważ i tak to nic nie da. „Walka z wiatrakami”. Ja będę swoje, a on będzie robił po swojemu. Jeżeli sam nie będzie chciał się zmienić, to tego nie zrobi (widocznie jest mu tak dobrze). Oddaliliśmy się od siebie bardzo. Możliwe, że spowodowane jest to tym, iż ich trochę na siebie nakręcałem (więc brałem udział w tym, by ze sobą byli). Wręcz przyzwyczaiłem się do tego, że go nie ma i do tego, że czasem postępuje wobec mnie, jakby mnie w ogóle nie znał. Jak już powiedziałem; „porywanie się z motyką na słońce” - co wcześniej starałem się uczynić, wywalczyć z nim, tłumaczyć, ale jak widać bez skutku. Co jest w tym wszystkim najbardziej wkurzające? To, że mnie zlewa i że może mnie zlewać do woli, a będzie chciał czegoś ode mnie i mu nie odmówię. Nienawidzę tego. Tym jednak razem jedyne co mogę dla niego zrobić, to się za niego modlić – mam dosyć jego egoizmu. Wręcz po tej rozmowie z Kasią nie miałem ochoty się z nim widzieć, a wiedziałem, że do nas przyjedzie. Agrhhh… koniec. Za dużo już powiedziałem. Było ciekawe spostrzeżenie odnośnie jego ze strony Kasi…
-Wiesz, że jakbyśmy teraz ze sobą byli, to chyba by nas całkiem znienawidził?
-Hmmm… Ciekawe, nigdy o tym nie myślałem.
-Ale tak czysto hipotetycznie! Nie jesteś w moim guście.
-Wiesz, że jakbyśmy teraz ze sobą byli, to chyba by nas całkiem znienawidził?
-Hmmm… Ciekawe, nigdy o tym nie myślałem.
-Ale tak czysto hipotetycznie! Nie jesteś w moim guście.
A jeszcze wracając do Anny, też kiedyś o tym z nią rozmawiałem.
-Wydaje mi się, że straciłem przyjaciela, ale... -zacząłem swą wypowiedź.
-Już dawno go straciłeś...
-Wydaje mi się, że straciłem przyjaciela, ale... -zacząłem swą wypowiedź.
-Już dawno go straciłeś...
I chyba coś w tym jest.
PS: Trudno się mówi. Dawniej bym robił wszystko by ratować nasze kontakty, ale teraz podchodzę do tego ze stoickim spokojem. Czas oglądać rozkład i zżeranie przyjaźni przez robaki? (...)
ja zawsze wyrzucam zapałki do kosza - przedtem moczę wodą:)) Może to słońce ma się ku wiośnie.. listopadowa
OdpowiedzUsuńMoże... :) Ale jeszcze nie liczyłbym na to. :P
Usuńhah, no to pod kątem zapałek ja jestem typowo "męska" bo zawsze je wyrzucam ;p
OdpowiedzUsuńale nie palę w przeciwieństwie do Ciebie
fuj, fuj, fuj ;P
trzymam kciuki, żeby jutro tamten koleś miał przesrane ^^
a propos przyjaźni.
jeśli przyjaźń z tamtym kolesiem się rozpadła - znaczy, że nigdy tej przyjaźni nie było, proste.
a tak nawiasem - rozmowy z Kasią zawsze dużo dają ;P
Kasie tak mają xD
Też się właśnie zastanawiam. Może tą przyjaźń sam sobie uroiłem? :P
UsuńFajki są przyjemne w wielu stersujących sytuacjach. :D
fajki na stres?
Usuńto ja powinnam mieć już dawno zaawansowanego raka płuc od palenia.
są lepsze rzeczy na stres niż fajki.
Ja kocham fajki. :D
Usuńo.O
Usuńjestem przerażona ! o.O
Dlaczego?
Usuńfajki to zUo.
Usuńczyżbyś lubił skorupiaki? xD ;P
tak nawiasem ukryłam swoje wpisy na blogu.
jeśli napiszę coś, to podrzucę link.
mam dziwne przeczucie, adres mojego bloga wpadł w niepowołane ręce.
Ja lubie fajki. I nie wiem o co chodzi ze skorupiakami. :)
UsuńNie fajnie, że został odnaleziony przez niepożądane osoby.
a rak, którego sobie hodujesz to nie skorupiak? ;P
Usuńbardzo niepożądane osoby - np moja siostra... która wszystko przekazała mamie ;/
nie mam pewności, ale po ostatniej kłótni taki wyciągnęłam wniosek.
Mhm, rozumiem. Zmień zatem adres, albo wpisz hasło. :D
Usuńwolałabym to drugie, ale nie wiem jak się je ustawia o.O
Usuńbo jednak myk z ukrywaniem notek nie przejdzie.
wyślę Wam link, a i tak notki nie zobaczycie ;/
póki co będę ukrywać wpisy, kiedy ktoś będzie na stacjonarnym. ;/
Ok, to dawaj znać. :)
Usuńto lookaj czasem do mnie, staram się mieć w większości mieć notki "na wierzchu".
Usuńno chyba że ktoś na kompie u mnie będzie siedział, to będę ukrywać ;)
Śmieszne. Zapałki jak coś też zawsze chowam do pudełka ;)
OdpowiedzUsuńPan na pewno pożałuje braku kultury. Czy jakkolwiek można to nazwać;)
A co do przyjaźni. Może to i lepiej że się rozwiała? Bo nie uważasz, że przyjaźnią można nazwać stosunek miedzy ludźmi który zaczyna się od pewnego momentu i trwa w nieskończoność. To jedynie można nazwać bardziej zaawansowaną znajomością która przeskoczyła na niższy szczebel. Miałam ten sam 'problem'.
Cieszę się, że z zapałkami nie jestem jedyny.
UsuńO panu nie myślę, niech się dzieje wola Boga. :)
A co do przyjaźni - nadal go uważam za przyjaciela i chyba zawsze będę, a chciałbym nie. Fakt faktem bardzo się do niego zdystansowałem. Ja tak mam, że jak ktoś się na mnie zamyka, to odpowiadam tym samym. Nie twierdzę, że jest źle, nawet mi to odpowiada(?), ale mogę to mylić z tym, że w sumie nawet nad tym nie myślę. Mam to w poważaniu. Mam nadzieję, że do innych ludzi przynajmniej się zmieni. Ja się już nie liczę za bardzo. :)
Byłam w kinie na tym filmie. Dobre teksty tam lecą ;] Ale przez cały film się zastanawiałam kiedy oni wysiądą z tego auta? :D
OdpowiedzUsuńP.s. Nie można podpalić wody, lol! :D:D:D
Co do wody zastanawiałem się dłuższą chwilę o co chodzi, ale już wiem. Uważam, że czepiasz się. :P
UsuńNiestety, nie wysiedli.
Wiem, że się czepiam. To dlatego, że co rude to wredne ;]
UsuńNie do końca.
Usuń