środa, 15 lutego 2012

Dzień jak każdy inny

Herbata i obowiązkowo muzyka. Idealnie. Dziś z moich głośników wypływa gama dźwięków instrumentalnych w odpowiedni sposób przetworzone przez geniusza, multiinstrumentalistę.
Mike Oldfield.
A w tym dokładnie momencie utwór "Tubular World".
Ale nie o tym chciałem. Dziś znów opiekowałem się dzieciakami. Jakże byłem zdziwiony, gdy Mateuszek (brat Dominika, który ma zaledwie 15 miesięcy) sam wyrzucił zafajdaną przez samego siebie pieluchę do kosza. Naturalnie po tym jak usłyszał „wiesz co masz z tym zrobić!” z ust mojej siostry, a jego mamy. W ogóle jest kochane z niego dziecko, ale totalne przeciwieństwo Dominiczka. Już pomijając fakt, że Dominik jest brunetem, a Mateuszek blondynkiem, to Mateusz je dosłownie wszystko i domaga się o jedzenie (nigdy nie jest pełen), a Dominik wręcz odwrotnie. Wybrzydza, a po 3 kęsach, lub łyżkach zupy „jest najedzony”.
Dziś Dominik jadł sernik oglądając bajkę. Gdy tylko Mateuszek to zobaczył dał do zrozumienia, że chce aby posadzić go obok swojego brata, za sprawą energicznego ruchu ręką. Gdy już został usadowiony popatrzył na Dominika ze wzrokiem wygłodniałego psiaka.
-Am! –powiedział maluch.
-Już ci dam… -odparł Dominiczak i zaczął go karmić.
Tak oto wspólnymi siłami zjedli dwa kawałki.
A teraz może co chodzi mi po głowie, bo mam ochotę wylać w jakiś sposób to o czym myślałem ostatnimi czasy. Jednak krótka przerwa na papierosa, by zebrać myśli.
A tak swoją drogą, wciąż Mike Oldfield, ale włączył się (kolejny) genialny jego utwór i zamierzam się tym podzielić, „Let There Be Light”.
Muzyka jest dla mnie bardzo ważną rzeczą, wręcz nie wyobrażam sobie bez niej normalnego funkcjonowania. Poznaje ją, zachwycam się nią, a jeżeli jestem nią zachwycony, to ją kupuje.
Zabawne jak my ludzie jesteśmy słabi. Bezsilni w jakichś sytuacjach gnanych przez życie. Gdy ktoś nas zrani, zamykamy się w swoich własnych światach, głowach i nie chcemy nikogo do siebie dopuścić, bo mamy przed oczami sytuację, która wyssała z nas całą życiową energię. Wręcz wydaje nam się, że skoro zostaliśmy zranieni, to wszyscy z naszego otoczenia postąpią z nami w podobny sposób. „Zostaniemy zgnojeni.” Witalne siły są bliskie wyczerpaniu, bo „jesteśmy w tym momencie sami” i w efekcie nie mamy z kim porozmawiać, bo nawet tego nie chcemy. Strach! Ale mimo to, myślimy, zastanawiamy się nad tym „jakby było, gdyby to wszystko potoczyło się inaczej?”. Nie, nie jest mi z żadnego powodu przykro, wręcz teraz generalizuję (co uwielbiam czynić), a i osobiście mam się całkiem dobrze. Ale po prostu odwiedzając jakieś blogi zauważyłem, że część ludzi niechcący porusza te same problemy. Tak naprawdę każdy, gdy coś idzie nie tak, zostaje sam. Nawet jeżeli się wygada, nie może liczyć w pełni na zrozumienie, a tylko na wysłuchanie problemu z tej drugiej strony (przyjaciółki, czy przyjaciela), dlatego, że ta osoba, której się zwierzamy, nie wie co chcemy jej przestawić, przekazać. Jest to związane z tym, że sama nie przeżywa tego czegoś. A nawet jeżeli, to nie przeżywa w taki sam sposób jak my. Jest jedynie obserwatorem, osobą trzecią. 
To taka moja refleksja na dzisiaj.

21 komentarzy:

  1. o taaaak, muzyka.
    nieodłączny element ^^

    dzieciaczki ^^
    czasami zadziwia mnie w sposób, jak maluchy się rozumieją ;)

    w ostatnim akapicie, to jakbym czytała o sobie xd
    z jednym małym wyjątkiem - zawsze mogę liczyć na zrozumienie jednej osoby :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, możesz liczyć wyłącznie na wysłuchanie i rade. Mimo to, ta osoba nie będzie tego tak przeżywać, jak Ty. :)
      Przykład; umarł Ci... załóżmy chłopak-przyjaciel. Ty wiedziałaś o nim wszystko, bo spędzaliście ze sobą cały czas. Twoja przyjaciółka zaledwie go znała. Jej robi się przykro, że Tobie jest przykro, jednak te dwa smutki mają zupełnie różny wymiar i znaczenie, ponieważ jej smutek, nie może być porównany z Twoim, skoro była to osoba (chłopak) z którą dzieliłaś w jakimś stopniu życie.

      Usuń
    2. może i tak, ale z moją przyjaciółką jesteśmy naprawdę zżyte tak mocno, że dzielimy się wszystkimi zmartwieniami i radościami.
      może i nie przeżywamy tego wszystkiego w ten sam sposób, ale wspieramy się nawzajem i to jest tak ważne. ;)

      Usuń
    3. To dobrze, trzymaj się jej mocno. :)
      W sumie sama rozmowa, to że człowiek czasem może się wygadać i ktoś go wysłucha bardzo dużo daje.

      Usuń
    4. daje ogromnie dużo, zwłaszcza jeśli się wie, że możemy tej osobie ufać bezgranicznie ;)

      Usuń
    5. Myślę, że coś w tym jest. Sam nie jeden raz się o tym przekonałem.

      Usuń
  2. "Zabawne jak my ludzie jesteśmy słabi."
    Prawda, prawda, prawda.
    Ale wiesz co? Czasem wygadanie się komuś jest lepsze niż nic. Nawet jeśli słuchacz nie do końca rozumie, nie przeżył niczego podobnego. Bowiem najgorsza jest samotność...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiadomo, by poczuć się lepiej człowiek potrzebuje się wygadać. To dlaczego czasem się zamyka w "swoim świecie" i nie chce do siebie nikogo dopuścić, skoro być może pomogłoby mu to?

      Usuń
    2. Dlatego, bo nie zawsze druga osoba chce słuchać.
      Dlatego, bo nie ma odpowiedniej osoby, przed którą chciałby się człowiek otworzyć.
      Dlatego, bo czasem jego problemy wydają się błahe w porównaniu z tym co dzieje się wokół.
      Trzy powody, które automatycznie przyszły mi na myśl.

      Usuń
    3. Nawet jeżeli kogoś uważa tą drugą osobę za przyjaciela?
      Wtedy te trzy argumenty są bezsensu, a mimo to człowiek nie otwiera się (ale takiego przyjaciela od serduszka). Tak też czasem się dzieje. Niestety. :)

      Usuń
    4. i chyba czasem wolałabym być mała listopadową i rzucić bratem ciastem dla odmiany bo o karmieniu wzajemnym mowy by nie było:)listopadowa

      Usuń
    5. Na całe szczęście Dominik w miarę możliwości "pilnuje" 15-miesięcznego, a nauczono go się z nim dzielić, wiec nie ma mowy o ciskaniu w brata czymkolwiek. Nasuwa mi się teraz stwierdzenie "co krat, to obyczaj", ale chyba nie jest ono do końca odpowiednie. :D
      Szczerze powiedziawszy też rzuciłbym w brata ciastem. :)
      Ale teraz nie robi mi to różnicy w kogo, dla zabawy bym się porzucał jedzeniem... Jednak gdy pomyślę o tym, że trzeba to potem posprzątać, to mi się momentalnie odechciewa.

      Usuń
    6. hehe też się dzieliłam, choć robiłam z to wielką trudnością, za to dziś bez trudności mi to przychodzi:)))) Ehj Gravenus nie bądź taki aż zanadto dorosły :D:))) listopadowa

      Usuń
    7. A jestem? :O
      Prawdę powiedziawszy jestem taki jak zwykle. Nie czuje się jakiś wyniosły, ani tybardziej dorosły. Czuję się wręcz dzieckiem, co jest piękne! :D

      Usuń
    8. Jezu ja też, jestem dzieciakiem 22letnim :D;)listopadowa

      Usuń
    9. No to pozytywnie. Między nami 2 lata różnicy. Ale w sumie lata nie mają znaczenia. :P Ma się tyle lat na ile się czuje, zatem dziś mam 15. Mam nadzieję, że nic nie popsuje mi humoru i tym samym się przez to nie postarzeję. xD

      Usuń
  3. "Człowiek jest tylko trzciną, najwątlejszą w przyrodzie, ale trzciną myślącą"
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawa metafora, jednak nie do końca można ją przyjąć. Trzcina po burzy się nie podniesie (jeżeli jest połamana, lub ścięta). :)

      Usuń
    2. ja wcale nie wyglądam na 22 :))) listopadowa

      Usuń
    3. Nie wiem, nie widziałem, nie oceniam. :)

      Usuń