wtorek, 15 marca 2011

Ogień z odbytu

-Jakże dziwaczni bywają ludzie. -pomyślałem siedząc sobie na krzesełku w sali, której ściany zdawały mi się wyciągać wraz z czasem w nieskończoność.
Tak właśnie wygląda fizyka; długa, monotonna, niekończąca się historia o napięciach i innych takich. Swoją drogą... na co mi wiedzieć z jaką szybkością spadnie kupa muchy na czoło Janka? Czuję się szczęśliwszy nie posiadając tej wiedzy. I tak pewnie zanim bym to zrozumiał, minąłby długi okres czasu, a na pewno dział skończyłby się na dobre...
Moim zamiarem było dziś się spóźnić na tą, pierwszą i jakże ekscytującą lekcję, gdzie w zasadzie śpię. Po wejściu do murów tego koszmarnego budynku spotkałem pewne okoliczności, w które się zawikłałem na tyle skutecznie, by iść na fizykę mocno spóźniony. Co robiłem? Rozmawiałem z owymi okolicznościami. Wszedłem na lekcję po dobrych 30 minutach od rozpoczęcia, a co najzabawniejsze, wpisano mi obecność, choć to nie godzi się z statusem szkolnym.
Dzień mijał spokojnie i szybko do czasu długiej przerwy... Mogę śmiało zauważyć, że nigdy bym nie przypuszczał iż takowe zajście może mieć miejsce. Poszedłem z pierwszoklasistkami na papierosa z ich inicjatywy. Poprosiły mnie o towarzystwo i zaoferowały papierosa. Owszem, zgodziłem się, czemu nie? Zatem, rozmawialiśmy sobie siedząc na trawce. No a potem zauważyliśmy, jak cała trawa z prawej strony budynku szkoły płonie... Jakiś imbecyl podpalił to albo dla zabawy, lub z czystej głupoty kiepem. Postanowiliśmy ulotnić się z miejsca zdarzenia, by nikt nie miał do nas pretensji. Potem była akcja "gaszenie", no a potem dyrekcja zamknęła boczne wejście na amen.
Podsumujmy: szkoła będzie zamknięta na amen przez jakiegoś kretyna. Nie będzie można już więcej wyjść na zewnątrz, by się przewietrzyć. Wspaniale!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz