poniedziałek, 21 marca 2011

Bezsensowności ornitologijskie

Dzień minął, a kolejny witam śniadaniem. Mimo późnej godziny, postawiam zachować trzy posiłki dziennie. Minimalnie trzy posiłki. Akurat w tej kwestii jestem konserwatywny. Siedzę i żuję kanapeczkę z szynką, a z powodu zaspania, świat otaczający mnie, nie trafia do mnie tak, jak powinien i jak będzie za godzinę. Minusem czasu jest to, że podczas nic nie robienia płynie zadziwiająco szybko, natomiast gdy poddajemy się jakiemukolwiek wysiłkowi, fizycznemu lub psychicznemu, ciągnie się w nieskończoność. Jakże jesteśmy dziwacznymi istotami.
-Czy którykolwiek człowiek na świecie pamięta co do sekundy swój choćby jeden dzień? Ale tak z zegarkiem w ręku... -rzucam do kolejnej kanapki, która nawet się nie domyśla, że zostanie zjedzona.- Wiesz, teraz cię pogryzę, połknę, przepiję tym kubkiem parującego i na razie okropnie gorącego płynu, a następnie strawie... Co ty na to?
Kanapka jednak milczała, a szynka na niej nawet nie drgnęła.
-Tak myślałem.
I wziąłem pierwszy kęs.
-"Gówno z tego będzie". -zaczęło ironicznie pałętać się to zdanie po moim umyśle.- Ale mam nadzieję, że tylko z tego, bo byłoby to żenujące, gdybym bezsensu stracił kolejny dzień na nic nie robieniu, bądź robieniu bezsensownych rzeczy. -zauważyłem.
Dlaczego marnujemy swój czas i oddajemy się w pełni, woli pożeraczy czasów? Pożeraczy takich jak telewizja, czy komputer. Tak naprawdę nie ma tam nic interesującego. Coś miga, przeskakują jakieś obrazki. Niby układają się w logiczną całość, ale tylko pozornie. Jednak my ludzie, a w szczególności Polacy, jesteśmy tak leniwi, że siedzenie całymi dniami przed tymi kolorowymi pudłami nas satysfakcjonuje, choć nie powinno tak być. Nie wychodzimy do ludzi, bo właśnie zaczyna się nasz ulubiony program, serial, mecz, albo jeszcze coś innego. Zamiast wyjść do ludzi, siedzimy na rozmaitych komunikatorach i udajemy, że z kimś rozmawiamy. Problemem jest nuda, która nas rozleniwia i w efekcie nie chce nam się iść nawet do ubikacji za potrzebą, a co dopiero na spacer do parku. Zamykamy się sami ze sobą i nie chcemy nikogo innego wpuszczać do swoich światów.
-Boże, najgorsze jest to, że jestem jednym z nich. -podpowiada mi lustro w łazience, za każdym razem gdy w nie spoglądam.
Może pora wymyślić bajkę? Bajki prosto i szybko trafiają do ludzi. Zatem opowiem sobie jedną.

Kiedyś był pewien ptaszek, którego jedynym zajęciem było wyrzucanie ziarnka z gniazda na pobliską gałązkę. Kiedy już to zrobił, wychodził po nie, wrzucał je z powrotem i zaczynał zabawę od początku. Pewnego razu mama ptaszka zaproponowała:
-Jesteś synku już na tyle duży, że nauczę cię latać.
-Daj spokój mamo. -odpowiadał ptaszek za każdym razem, gdy słyszał propozycję od matki.- Nie widzisz, że jestem zajęty? Nie przeszkadzaj.
Mijały lata, a ptaszek ciągle robił to samo świetnie się przy tym bawiąc.
-Synku... -zaczęła się martwić mama ptaszka.- Nauczyłeś się już latać?
-Tak, tak mamo. - kłamał ptaszek.
-Dlaczego zatem nie polecisz pobawić się z innymi ptaszkami?
-Oni są głupi mamo. Ciągle latają od rana do nocy i nic im z tego.
-A ty całymi dniami wyrzucasz to ziarno i wrzucasz z powrotem. Gdzie tu sens?
Małego ptaszka bardzo to zdenerwowało, dlatego przestał się odzywać do własnej mamy. Kolejne lata mijały, a ptaszek ciągle robił to samo. Wyrzucał ziarno, szedł po nie i wrzucał z powrotem do gniazdka.Los jednak chciał, że kiedyś ziarnko osunęło się i całkiem spadło z drzewa. Mały ptaszek nie zastanawiając się długo, rzucił się za nim. Lecz jednak gdy zorientował się, że nie umie latać, było za późno.

-Hmmm... Trochę drastyczna ta bajka. -pomyślałem.- Więc opowiem ją troszkę inaczej.

Kiedyś był pewien ptaszek, którego jedynym zajęciem było ciągłe zrzucanie ziarnka z gałęzi .Gdy ziarnko upadało na ziemię, frunął po nie, wlatywał z nim na gałązkę i ponownie zrzucał. Inne ptaszki proponowały mu, by trochę pobawił się z nimi i leciał na łąkę. Ptaszek jednak za każdym razem odmawiał. Po jakimś czasie nikt do niego już nie podlatywał i jakby zrobiło się zimniej. Pewnego dnia, los chciał, że gdy ziarnko było już na ziemi, a ptaszek leciał po nie, podbiegła kura i zjadła ziarnko.Wtedy ptaszek wleciał do gniazdka i usiadłszy zaczął się zastanawiać, co on biedny ma teraz niby robić? Przypomniał sobie, że inne ptaszki proponowały mu przecież zabawę. Jednak gdy miał już wyfrunąć z gniazdka, zauważył, że jest zupełnie cicho i krajobraz też się zmienił. Innych ptaszków już nie było, a lato przerodziło się w zimę.

Ptaszek to człowiek pochłonięty bezsensownymi rzeczami. Zrzucanie i wrzucanie ziarnka to bezsensowne działania, w których ów człowiek się zatraca. W pierwszej bajce, mama jest uosobieniem trzeźwego myślenia. Nauka latania i inne ptaszki, to sensowne działanie i inni ludzie. W pierwszej, jak i drugiej bajce, nim ptaszek się otrząsnął, było za późno.
Rozmowa z innymi ludźmi to doświadczenia. Każdy z nas ma coś ciekawego do powiedzenia, może nas czegoś nauczyć zwykłą opowiastką o sobie. Lecz my zamiast to i uczyć się, wolimy tracić czas na rzeczach, które pochłaniają nasz czas. Wszyscy jesteśmy takimi ptaszkami, obyśmy tylko zdołali otrząsnąć się z tego letargu przed zimą.

***

Post zrealizowany na prośbę pana K. Lisa. :)

PS: Nawet sobie nie zdajecie sprawę jak trudno wymyślić bajkę z morałem.

PS2: Pierwsza bajka ma jeszcze 2 inne morały; kłamstwo ma krótkie nogi i warto czasem słuchać rodziców.

1 komentarz:

  1. Jedynie mogę dodać iż nadchodzi wiosna, zima się kończy więc mamy dużo czasu żeby się otrząsnąć :)

    OdpowiedzUsuń