Muszę coś ze sobą zrobić, bo już nie wiem, czy to ja
powinienem ogarniać rzeczywistość, czy raczej to ona powinna mnie. Weekend nie
był kolorowy, mam bardzo ograniczone stosunki, kontakty. Wręcz ograniczam się
do komunikatora jakim jest gadu-gadu, ale i tak przesiadywanie na nim mi nie
wychodzi (do tego stopnia, że nie spędzam na nim nawet jednej, pełnej godziny).
Nie ma z kim gadać. Wczoraj jedynie wszedłem w relacje z inną personą, gdyż
musiałem załatwić pewne sprawy, które ciągną się od świąt wielkanocnych. Naturalnie
w cztery oczy. Bardzo mnie stresował fakt tego spotkania. W trakcie jego trwania
też się zestresowałem (ale tylko na początku), a potem było tylko lepiej.
Kurwa, jak ja chciałbym przestać żyć przeszłością i poddać
się… nie wiem, chyba nawet jakiejś lobotomii mózgu, by tylko nie pamiętać kilu
rzeczy. Za bardzo wszystko rozpamiętuję. Potrafię komuś wygarnąć sytuację,
która miała miejsce trzy lata, rok, czy miesiąc temu. Zapewne z tego względu,
że jestem sentymentalistą i żyję przeszłością, nie myśląc o przyszłości. To
jest chore!
Dziś byłem odwiedzić znajomą, wziąłem się i wyszedłem do
drugiego człowieka, mimo tego, że ogarnęło mnie gigantyczne lenistwo i mi się
naprawdę nie chciało. Nie tyle spotykać, co jechać na to spotkanie. Jednak
uparłem się, tym bardziej, że byłem umówiony. Można rzec; „veni, vidi vici”.
Było baaaardzo fajnie. Wpierdzielanie czipsów z sosem do spaghetti, który jest
specjalnością Kasi. Dziś na ostro. A do tego rozmowa i pokazywanie mi gry jaką
jest „The Sims 3”. Powstał nawet ciekawy oksymoron podczas dzisiejszego spotkania z Kasią, a który jest tytułem tego postu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz