środa, 23 maja 2012

Ale jaja...


Są jaja jak berety. Dziś z nudów Gravenus aż umył okna w całym domu, a także zrobił „przemeblowanie książkowe”. Czyli jak to ja, pozamieniałem miejscami książki z płytami i albumami fotograficznymi wypełnionymi niemalże po brzegi zdjęciami (których to jestem ogromnym zwolennikiem). Tak, wydaję kasę na wywoływanie zdjęć i strasznie mnie to cieszy. Jestem sentymentalistą i w sumie wydawanie na to pieniędzy traktuję jako hobby. Poza tym wole trzymać w łapach zdjęcia, a nie gapić się w monitor, bo tak fotografie (przynajmniej według mnie i zarazem dla mnie) tracą magię, czar, swą niesamowitość. Mam nawet jeden album, który nazwałem „galerią sław”. Oczywiście nie ma tam nikogo sławnego, ale po prostu znajdują się tam zdjęcia osób (znajomych) z różnych sytuacji, przy których mnie nie było, a które bardzo mi się podobają.
Wczoraj też były jaja jak berety. Umówiłem się z Mechanicznym na piwo. Nie widzieliśmy się chyba pół roku. Ten jednak zadzwonił, że jesteśmy zaproszeni do znajomego na jakiś film. No to kupiliśmy sobie po piwie i poleźliśmy. Już od wejścia było słychać perkusję i rify gitarowe unoszące się w powietrzu. Dzwoniliśmy, ale nas nie słyszano. Więc jak kretyni spędziliśmy chyba z 10 minut czekając aż ktoś łaskawie nam otworzy. Gdy weszliśmy do tego kumpla… Okazało się, że on i kilku jego znajomych bawią się na instrumentach. Ale byłem zaskoczony. A najbardziej wokalem. Musiałem się zasłaniać, by nie było widać jak brechtam. Wokaliście słoń nadepnął na ucho. I to mocno. Grali coś pod punk, więc nie moje klimaty. Ale wokalista ani razu nie wszedł w rytm. On sobie, muzyka sobie. Cóż, bywa! Niedługo po tym jak przyszliśmy z Mechanicznym „pan muzykalny” się zmył, a chłopcy nie mieli wokalisty. I co?
Mechaniczny: Gravenus, śpiewaj, brakuje wokalisty…
JA: Eeeee… ?
CINEK (kumpel, do którego przyszliśmy): No, zajebiście growlujesz.
JA: Nie umiem śpiewać, a z growlu też mało co pamiętam od czasu, od kiedy nie słucham już muzyki metalowej… a przynajmniej nie zbyt często. Śpiewam tylko pod prysznicem.
Koniec końców namówili mnie i podarłem się do mikrofonu, pośpiewałem sobie i w ogóle. Ale musieli mnie namawiać chyba z 30 minut. xD
Jutro natomiast ognisko z ludżmi z którymi chodziłem do klasy. Aż wezmę ze soba kilka zeszytów (choćby taki od matmy) i je jutro spopiele. Start 17.

6 komentarzy:

  1. Cześć!!:)
    tez spaliłam zeszyt z matmy po maturze;) O mój Panie!! Ja 2 lata po maturze jestem! ;d stara rura ze mnie;p
    Co u Ciebie?:)

    KZ

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko w porządku. Walcze z egzystecją i staram się ją trochę zmienić, ulepszyć, by byla łagodniejsza. xD
      Ja spaliłem wczoraj wszystkie zeszyty jakie się tylko dalo. :D

      Usuń
  2. hih, słuchaj postąpiłeś podręcznikowo;d
    I co planujesz dalej? Jeśli oczywiście to nie tajemnica:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podręcznikowo? I o co dokładnie pytasz, mówiąc o planach? :P

      Usuń
    2. podręcznikowo... hmmm, w sensie, ze prawidłowo obszedłeś się z zeszytami:P

      studia, praca, zagarnica...?

      Usuń
  3. Studia z pracą. :) Zatem czeka mnie mimo wszystko więcej zabawy, więcej problemów, więcej udręk/zmartwień, więcej braku wolnego czasu... Zatem teraz korzystam jak mogę i się lenie.

    OdpowiedzUsuń