Połowa
matur za mną. Podstawa z języka polskiego była łatwa. W sumie to ją zlałem. Nie
odczuwam stresu związanego z maturami w ogóle. Choć raczej powinienem napisać
"nie odczuwałem", bo to czas dokonany. Mój spokój zburzyła dziś
matematyka, która według wielu osób była banalna. Jednak mój mózg nie przyswaja
pewnych matematycznych zagadnień. Ale cóż, nawet gdyby było samo dodawanie i
odejmowanie, stwierdziłbym, że matura nie była łatwa, a średnia. No i pomijam
już fakt, że nawet w tych prostych rachunkach bym się pomylił, poległbym. Żyje
w przekonaniu, że mam poprawkę w sierpniu z matematyki.
Rozszerzony
polski - hie hie hie. Co to było? Nie mogę nawet polemizować na temat tego jak
mi poszło, gdyż zająłem się interpretacją fraszki Jana Kochanowskiego i tekstem
Osieckiej, a jak wiadomo, interpretacja ma to do siebie, że każdy robi to
inaczej. Mam nadzieję, że mimo wszystko wstrzeliłem się w klucz odpowiedzi.
Matura trochę mnie zagięła, bo spodziewałem się zupełnie czegoś innego. Całą
niedzielę spędziłem na czytaniu streszczeń i czuje, że zmarnowałem czas, bo
oczywiście nie było nic z tego, co sobie przypominałem. Ale w opracowaniu
"Trans-Atlantyku" pióra Gombrowicza znalazłem perełki;
"Przerażony
był najbardziej tym, że nie czuje z tego powodu przerażenia."
"Gombrowicza ogarnął ogromny lęk z przyczyny braku lęku."
"Gombrowicza ogarnął ogromny lęk z przyczyny braku lęku."
Nie
chodzi mi tu nawet o paradoks zdań, a o samą ich konstrukcję. Bawią mnie.
Co u
mnie? Nie odebrałem jeszcze świadectwa po zakończeniu roku, na którym mnie nie
było, gdyż w tym czasie przechodziłem ospę. Nawet nie spełniłem wymagań, aby
otrzymać świadectwo, tj. nie podbijałem jakichś pierdół i pieczątek z różnych
miejsc, aby móc otrzymać swoje dokumenty. Zajme się tym dopiero po maturach.
Wracając do choroby, ospę przeszedłem bardzo łagodnie i krótko. Tylko jeden
dzień był straszny, jak nie miałem leku, a wszystko zaczęło mnie swędzieć. A tak to spoko. Nawet nie gorączkowałem.
Słucham
Coldplay i mam z nim wiele wspomnień, których chyba nie chce rozpamiętywać. Z
drugiej strony; "mam na nich ochotę". Zatem pies pogrzebany - słucham dalej.
Kontakty
z ludźmi znów się ograniczyły, ale nie narzekam. Widuje się z liczbą osób,
które mogę policzyć na jednym ręku. A wirtualnie? Po prostu druga ręka. Także
kontakt tak naprawdę utrzymuje z pięcioma, góra sześcioma osobami. No jest
jeszcze jedna, ale raczej nie mogę nazwać to kontaktem. Już bynajmniej nie.
Trudno. :)
Gombrowicza zawsze lubiłam za jego postrzeganie świata. Strasznie się z nim identyfikowałam, jakby wyjmował moje myśli i ubierał je w słowa. Rewelacja.
OdpowiedzUsuńA matematyka? Jeśli ktoś nie ma umysłu ścisłego, bywa ciężka, choć dla mnie to akurat piękna dziedzina nauki. Studiowałam matematykę ;)
Trzymam kciuki, by matura była zdana w całości.
Ciekawe zestawienie, Gombrowicz i matematyka. Najczęsciej osoby lubiące matematykę nie przepadają za nim i odwrotnie.
OdpowiedzUsuń