wtorek, 8 maja 2012

50%


Połowa matur za mną. Podstawa z języka polskiego była łatwa. W sumie to ją zlałem. Nie odczuwam stresu związanego z maturami w ogóle. Choć raczej powinienem napisać "nie odczuwałem", bo to czas dokonany. Mój spokój zburzyła dziś matematyka, która według wielu osób była banalna. Jednak mój mózg nie przyswaja pewnych matematycznych zagadnień. Ale cóż, nawet gdyby było samo dodawanie i odejmowanie, stwierdziłbym, że matura nie była łatwa, a średnia. No i pomijam już fakt, że nawet w tych prostych rachunkach bym się pomylił, poległbym. Żyje w przekonaniu, że mam poprawkę w sierpniu z matematyki.
Rozszerzony polski - hie hie hie. Co to było? Nie mogę nawet polemizować na temat tego jak mi poszło, gdyż zająłem się interpretacją fraszki Jana Kochanowskiego i tekstem Osieckiej, a jak wiadomo, interpretacja ma to do siebie, że każdy robi to inaczej. Mam nadzieję, że mimo wszystko wstrzeliłem się w klucz odpowiedzi. Matura trochę mnie zagięła, bo spodziewałem się zupełnie czegoś innego. Całą niedzielę spędziłem na czytaniu streszczeń i czuje, że zmarnowałem czas, bo oczywiście nie było nic z tego, co sobie przypominałem. Ale w opracowaniu "Trans-Atlantyku" pióra Gombrowicza znalazłem perełki; 
"Przerażony był najbardziej tym, że nie czuje z tego powodu przerażenia."
"Gombrowicza ogarnął ogromny lęk z przyczyny braku lęku."
Nie chodzi mi tu nawet o paradoks zdań, a o samą ich konstrukcję. Bawią mnie.
Co u mnie? Nie odebrałem jeszcze świadectwa po zakończeniu roku, na którym mnie nie było, gdyż w tym czasie przechodziłem ospę. Nawet nie spełniłem wymagań, aby otrzymać świadectwo, tj. nie podbijałem jakichś pierdół i pieczątek z różnych miejsc, aby móc otrzymać swoje dokumenty. Zajme się tym dopiero po maturach. Wracając do choroby, ospę przeszedłem bardzo łagodnie i krótko. Tylko jeden dzień był straszny, jak nie miałem leku, a wszystko zaczęło mnie swędzieć. A tak to spoko. Nawet nie gorączkowałem.
Słucham Coldplay i mam z nim wiele wspomnień, których chyba nie chce rozpamiętywać. Z drugiej strony; "mam na nich ochotę". Zatem pies pogrzebany - słucham dalej. 
Kontakty z ludźmi znów się ograniczyły, ale nie narzekam. Widuje się z liczbą osób, które mogę policzyć na jednym ręku. A wirtualnie? Po prostu druga ręka. Także kontakt tak naprawdę utrzymuje z pięcioma, góra sześcioma osobami. No jest jeszcze jedna, ale raczej nie mogę nazwać to kontaktem. Już bynajmniej nie.
Trudno. :)

2 komentarze:

  1. Gombrowicza zawsze lubiłam za jego postrzeganie świata. Strasznie się z nim identyfikowałam, jakby wyjmował moje myśli i ubierał je w słowa. Rewelacja.
    A matematyka? Jeśli ktoś nie ma umysłu ścisłego, bywa ciężka, choć dla mnie to akurat piękna dziedzina nauki. Studiowałam matematykę ;)
    Trzymam kciuki, by matura była zdana w całości.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawe zestawienie, Gombrowicz i matematyka. Najczęsciej osoby lubiące matematykę nie przepadają za nim i odwrotnie.

    OdpowiedzUsuń