sobota, 2 kwietnia 2011

Leśni nieprzyjaciele

Słońce płonie wysoko na niebie, praży twarze spacerowiczów. Błąkają się oni niby to radośni, a niby w zadumie, odnawiając szlaki leśne, które zdawały się być zapomniane zimą. Drzewa, mimo, że ogołocone, promienieją w blaskach złocistych promieni. A mech przy krzakach jagód, o których owocach gdzieś przepełzają jedynie wspomnienia, czuje się być zmęczony towarzystwem śmieci po piwach i zużytych prezerwatywach. Ot co, sielankowy krajobraz lasu, w jakże ponurym XXI wieku.
Nie rozumiem i chyba nie chce zrozumieć piękna zaśmieconego lasu. Nie widzę w tym sztuki, oraz nie zachwycam się papierkami rozrzuconymi tu i ówdzie. Nie umiem zatrzymać się w zadumie i spojrzeć oczyma duszy na te cudowne odpadki, oraz zastanowić się nad ich sensem i jakże wspaniałą prostotą (może dlatego, że to śmieci). Wręcz zamiast prostoty, dostrzegam prostactwo. Prostactwo ludzkie.
-Dlaczego i po co zaśmiecać lasy? -zadaje sobie to pytanie, kiedy widzę zawieszone plastykowe kubeczki od napoi na gałęziach drzew.
Jednak ich miejsce w lesie jeszcze jakoś mogę sobie wytłumaczyć.
-Ktoś robił grilla, ognisko i niby to dla zabawy, a niby dla żartu, powiesił kubeczki. -tłumacze sobie.
Zaczynam wątpić, gdy po 200 metrach widzę w taki sam sposób zawieszoną metalową misę, w której zazwyczaj na wszelakich imprezach podaje się czipsy.
-Ktoś jadł czipsy w lesie? -kłopocze się.- No tak, pełna kulturka. Nie mógł bezpośrednio z opakowania, tylko specjalnie w tym celu brał ze sobą misę. Brawo dla inteligenta! -a w rzeczywistości myślę KRETYN(!), jednak tą informację pozostawiam dla własnej podświadomości.
Dziwne, inni ludzie jeszcze nie zadzwonili po panów w białych kitlach z kaftanami bezpieczeństwa w dłoniach, mimo, że mówię sam do siebie. Jedynie dziwnie na mnie patrzą i nie podejmując żadnych działań, tylko przyspieszają kroku.
Widok misy nie jest dla mnie tak niezrozumiały i dziwny, a  przynajmniej w momencie, gdy odnajduje na wpół zatopione poduszki w czymś, co powinno być rzeczką, a w rzeczywistości imituje ścieki. A jeszcze dalej w tym dosłownym, jak i przenośnym syfie, znajduje się suszarka na bieliznę i ogólnie pranie.
-No cóż, może ktoś się przeprowadza do lasu. -znajduje wspólne odniesienie do tych wszystkich rzeczy.- Ale musi chyba poznosić te wszelkie dziwactwa do jednego punku, bo nie będzie po nie codziennie biegał rano, by z nich skorzystać. Chociaż, to jego sprawa!
Lżejsze odpadki, wyrzucane do rzeczki płyną z jej nurtem, do chwili gdy nie natrafią na większe, lub sterty. Wtedy zatrzymują się. No, a po miesiącu ze stert, robi się hałda.
Co zatem cieszy mnie w zbyt wielkich lasach? Choć nie ma lasów zbyt wielkich i zbyt małych, dla ludzi są, gdyż są zbyt ludzcy. W gęstych lasach nie ma zbyt wielu śmieci i co za tym idzie nie ma tam też zbyt wielu ludzi. Po prostu nie chcą się przemęczać nawet spacerem i dochodzą do wniosku, że dalekie zapuszczanie się w dzicz jest na tyle pracochłonne, że niebezpieczne. Ewentualnie wszystkie śmieci zdążyli już wyrzucić przed wejściem do wielkiego lasu, powiedzmy na jego obrzeżach. Zatem ciężko wyrzucić coś, co zostało wyrzucone, prawda?
Czas na mą regułkę ludzkości; ludzie to jedyny gatunek zwierząt w pełni zasługujący na śmierć. Zasługują na śmierć w pełnym wymiarze. I nie tylko za śmiecenie, ale za to, że są ludźmi. Zarazem tylko i aż.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz