czwartek, 11 listopada 2010

Nihilijnomiernność dniowa

Co oznacza być w pełni mężczyzną, lub być w pełni kobietą? (Wymieniłem tu istotę będącą kobietą jako drugą, nie dlatego, że nie mam do nich szacunku, a dlatego, że bliższy mi jest bardziej mężczyzna z oczywistych powodów.) Co oznacza być w pełni świadomym? I świadomym czego? Świadomym śmierci, głupoty ludzi, czy samo niezadowolenia? Cały wieczór zadaję sobie coraz to nowsze i trudniejsze pytania odnośnie własnej egzystencji i jej sensu. Nie znajduję jednak odpowiedzi, a w głowie mam chaos od przeświadczenia, że wszystko w czym pokładam nadzieję i co mógłbym "chcieć osiągnąć", jest bezsensu. Staję na balkonie, odpalam papierosa i obserwuje spokój nocy. Mijam z każdą sekundą. Jest mnie coraz mniej i mniej. Ulice opustoszały, a zza ścian lasu dochodzą mnie odgłosy pojedynczych warkotów silnika. Coś się zmieniło. I we mnie, i w moim świecie. Spontanicznie staje się spontaniczny. Jest mnie jednak coraz mniej w mym szaleństwie. Jestem coraz mniej uchwytny dla siebie, a co dopiero dla obcych głów i myśli. Nie ma księżyca, a ciemność oblała zapalone latarnie, które napawają nadzieją. Tlą się one nikłym światłem i przypominają o dniu. Teraz jednak jego koniec jest bliższy...


***

Tabliczka czekolady. Dokładnie daje tyle samo satysfakcji i przyjemności, co miłość. Wywołuje podobne efekty. Jest niemalże identyczna. Dlaczego? Dlatego, że i miłość się kiedyś skończy, a i opakowanie po zeżartej czekoladzie będzie trzeba wywalić do kosza.
Tabliczka czekolady. Dokładnie daje tyle samo satysfakcji i przyjemności, co miłość. Wywołuje podobne efekty. Jest niemalże identyczna. Dlaczego? Ponieważ i w tabliczkę tych tłustych kalorii, jak i w miłość trzeba zainwestować. Trzeba mieć siłę, by ruszyć się do sklepu, gdyż same chęci nie wystarczą. Trzeba też mieć fundusze, by ją zakupić. Zupełnie tak samo jak w miłości. Nie, nie twierdzę, że miłość da się kupić, bo to nie możliwe. Oczywiście tą prawdziwą. Ale też trzeba zainwestować, tym razem siebie. Kupić antidotum na swe kaprysy i starać się znaleźć złoty środek. Jednak to bzdura.
Nie ma miłości, jest tylko przyzwyczajenie do danej osoby, być może nawet uzależnienie. Takie same skutki może mieć czekolada. Czujesz się człowieku zadowolony i szczęśliwy, jak... jak podczas zakochania. Czymkolwiek by ono nie było. Miłość to tylko wyidealizowana bajka, reakcje chemiczne w naszych organizmach. Po co one jednak? Przecież i tak się to skończy... Niby to "wspaniałe uczucie" się kiedyś skończy. Zresztą jak wszystko...

5 komentarzy:

  1. A ja pomimo wiary w to, że wszystko się kiedyś kończy paradoksalnie wierze w miłość i w tak bliską więź damsko- męską, dlatego nie w pełni zgadzam się z porównaniem jej do czekolady. Czysty absurd! Co do powątpiewania, to pomimo tego, że czasem też myślę że wszystko jest bez sensu to sądzę, jednak że nasze narodziny musiały mieć jakiś sens skoro tu jesteśmy i może naszym głównym życiowym celem jest właśnie odnalezienie go? Może...

    OdpowiedzUsuń
  2. można porównać miłość do tabliczki czekolady, można do pociągu, a można nawet do wc...
    z tym ze to tylko porównanie...
    miłość istnieje, rządzi się swoimi prawami i swoimi zasadami, ona ŻYJE...
    Mr. życze Ci, żebyś i Ty ją kiedys przeżył, ale taką prawdziwą, nie jakieś zauroczenie
    i prawdziwa miłość, to nie jakieś tam przyzwyczajenie do kogoś

    z miłością jest tak, jak z OOBE, jesli chcesz, dokonasz tego ;), a jeśli wystraszysz się.. kogoś, czyjejś obecności podczas to nigdy nie dokończysz oobe
    tak SAMO jest z miłością!
    możesz próbować, próbowałeś - lecz nigdy nie dokończyłeś starań ! w obu przypadkach... ;o

    OdpowiedzUsuń
  3. Osiołku; nie widzę sensu w naszej egzystencji. Nasz jedyny życiowy cel, to umieranie. :) Przynajmniej innego nie widzę.

    Leśny; ja nie twierdzę, że w Twoim domniemaniu go nie ma. Pisałem raczej o swoich myślach/refleksjach. Nie widzę sensu w byciu z kimś, czy dzielenia z tą osobą życia. Przecież można znaleźć sobie zamiennik, prawda? Jeden będzie "w miłości" i to będzie dla niego najważniejsze, a drugi będzie praktykował zbieranie znaczków. Ot co, sami ustalamy swoje wartości i wiarę, lub jej brak.

    OdpowiedzUsuń
  4. szczerze mówiąc spodobała mi się ta teoria ;P

    OdpowiedzUsuń