czwartek, 30 września 2010

Czas rozgrzeszenia

Tak, czas rozgrzeszenia, gdzie nie ma już niczego.
Ale nie żałuję swego występku, wręcz jestem zadowolony z tego powodu, iż wznieciłem ogień.
Moja deklaracja płonie, a ja wpatruje się w ogień...
Tak wiem, dla kogoś kto to czyta, może wydawać się to zagadkowe, a na pewno niezrozumiałe, w szcególności, gdy nie zna ta osoba mego stanu (emocjonalnego, to co siedzimi w mej glowie).

Od czego zacząć, by mnie zrozumiano?
Zaczne jak Bóg, od stworzenia świata.
Miasto gnane czasami, po ulicach biegają pyszałkowaci, zmęczeni ludzkością.
Część z nich wbita w okna, kursujących w tą i tamtą stronę autobusów miejskich.
Potem jest człowiek i drugi jegomość.
Zakładają pakt, niemalże diabelski.
Jednak jedna z osób (ja), zauważyła, że pakt jest nie warty, nic nie znaczący i zapisane słowa na kawałku pergaminu (czasu), postanowiła zniszczyć i spopielić.
To tez uczyniłem.
Nic więcej nie powiem.

Póki co, dziękuję za uwagę: Mr.Grave [*]

2 komentarze:

  1. powrót do stanu normalności emocjonalnej? nieszczęśliwy szczęśliwy Pan Skrajny?

    OdpowiedzUsuń