czwartek, 19 grudnia 2013

meeeeh...

Dobra, pochwalę się, bo ponoć jest dobry. Przedmiot na studiach (jakim jest emisja głosu), zmusił mnie bym wyciągnął to i owo z szuflady.



Tartarowskie opowieści


Pochłonął mnie ogień pustki wraz
z zerwaniem koralików na różańcu Maryjnym.
Zawisłem wtedy na krzyżu zamętu,
brodząc stopami w bagnie neonowych lakierów
do paznokci czy krzyków bezcenzuralnej mody.

Pamiętam narodziny i chrzest,
jakby to było wczoraj.
Ojciec uczynił znak krzyża na mej głowie, kroplami
święconej wódki, a matka po narodzeniu
ukryła przed zgrozą istnienia w żelaznym śmietniku.

Dosięgłem wtedy nie nieba i nie nienieba,
lecz rzeczywistości, w której wychowały mnie
śmierdzące ulicznice z kanałów
i brzydkie szczury czekające w świetle latarń
na swoich klientów.

Porzygałem się troszkę, gdy zobaczyłem, że
podczas Pierwszej Komunii, człowiek,
któremu oddaje cześć i chwałę,
a on oddaje cześć i chwałę memu portfelowi,
wyciera swe nasienie w stułę.

„I odpuść nam nasze winy”
- jako ja - człowiek - nie potrafię
odpuścić sam sobie,
a wówczas zostaję okrzyknięty
Antychrystem. 




***


(My Robot Friend - Robot High School)


...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz